niedziela, 9 lutego 2014

KIM DO CHOLERY JESTEŚCIE!!

Czas płynął jak dla mnie za wolno wpatrywałam się smutnym spojrzeniem w piasek unoszący się na zewnątrz. Zastanawiałam się nad wieloma sprawami. Lecz nie potrafiłam na nie odpowiedzieć. Nie wiedziałam jak.
Spojrzałam się na swoją prawą nogę, która mocno krwawiła. Rana była nie zbyt głęboka, lecz poszarpana. Mało mnie ona przejmowała z resztą jak zwykle.  Z plecaka wyjęłam apteczkę i powoli zaczęłam oczyszczać ranę.
Wyjęłam bandaż i gazę, po czym położyłam na ranę i owinęłam starannie nogę opierając się o ściany jaskini. Mogłam nawet teraz powiedzieć, że była bardzo nie wygodna. Ściany mojej krajówki były strasznie nie równe zazwyczaj jak dobrze pamiętałam trafiałam do jaskiń, które zazwyczaj były o wiele większe i w prawdzie wygodniejsze. Jak każda jaskinia miała też swoje plusy nie musiałam się obawiać.
Oparłam głowę o ścianę zamykając oczy i powoli uderzałam ręką o ziemię w danym rytmie. Nie mogłam pozbyć się dziwnego wrażenia. Ale nie potrafiłam ocenić, co to było. Strach? Chyba nie to. Radość? Może odrobinę. Lecz czemu się cieszyłam? Może, dlatego że zostałam sama? Nie. Może, dlatego że mogę odpocząć? Wątpię w to. Więc skąd się wzięła moja radość. Nie miałam pojęcia. W mojej głowie była wielka pustka. Tak jakby powstała tam czarna dziura, która wchłonęła wszystko.
Siedziałam wpatrując się w ścianę. Nie mrugając. Nie mówiąc kompletnie nic, a tym bardziej nie myślałam. Po prostu tylko siedziałam nie zwracając na nic uwagi.
Odgarnęłam włosy z twarzy po pewnym czasie i spojrzałam na zewnątrz. Burza wciąż trwała, a ja? Uśmiechnęłam się szeroko. Nie wiedziałam, czemu przecież zgubiłam się i to sprawiało, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech? Nie? Pokręciłam przecząco głową musiałam pomyśleć, co później.
Co zrobię, gdy burza ustanie? To będzie trudne bym mogła odnaleźć landrynę i resztę.  Moje ślady zostały już kompletnie zatarte. Nie miałam nawet najmniejszych szans znaleźć ich nie wiedząc, w jakim kierunku nawet podążałam a tym bardziej jak daleko się oddaliłam.
 Musiałam sama sobie jakoś poradzić. Tylko, w jaki sposób. Oczywiście wiedziałam, że warunki nie będą mi pomagać. W dzień, bowiem na pustyni jest cholernie gorąco. Wiec będę musiała maszerować w nocy, gdy temperatura gwałtownie spada. To przynajmniej da mi jakąś szansę przetrwania.  Tak samo jak musiałam oszczędzać wodę oraz jedzenie. Wypuściłam powoli powietrze przez zęby.
Moje oczy powoli się zamknęły ze zmęczenia czekaniem. Oddychałam zaskakująco spokojnie powoli zasypiając skulona w kłębek.
~&~
Powoli otworzyłam oczy rozglądając się wokoło siebie, po czym spojrzałam na wyjście. A zewnątrz się już uspokoiło. Uśmiechnęłam się słabo przecierając oczy, po czym zebrałam swoje rzeczy i wstałam wychodząc.
Na moją twarz padły pierwsze od kilku dni promienie światła zmrużyłam oczy. Mogłam stwierdzić ze nie długo będzie noc. Lecz to były jednie moja intuicja. Plecak nałożyłam na plecy idąc przed siebie.
Przedzierałam się przez piasek rozglądając się wokoło siebie, lecz nic się nie zmieniało.
Krajobraz otaczający mnie był taki sam. A mianowicie wszędzie był złocisty piasek w upływem czasu robiło się to coraz bardziej denerwujące. Nie wiedziałam czy w ogóle się oddalam. Dla mnie wyglądało to tak jakbym stała w miejscu bądź, co gorsza kręciła się w koło. Nie zniosłabym drugiej myśli.
Ale nie mogłam się poddać musiałam podążając dalej nie ważne jak ciężko było. Nie mogłam się poddać w końcu po tak długiej przerwie w końcu mogłam udać się na kolejną misje tak jak było to teraz. Po kilku tygodniowej przerwie w końcu dostałam misje. Oczywiście zaczęła się strasznie, lecz chciałam ją ukończyć. Musiałam jedynie dotrzeć do wioski piasku. Jestem właśnie na pustyni musiałam jedynie na niej znaleźć ową wioskę.
- To będzie proste…- Powiedziałam sama do siebie, aby chodź odrobinę siebie zmotywować. Wspinałam się na jakiegoś wzgórze zsuwając się z piachem na dół. Podparłam się rękoma wspinając się, co było trudne gdyż nie mogłam się o nic podeprzeć czy po prostu nie było niczego, czego mogłam się złapać.
Ciężko oddychałam, gdy w końcu udało mi się dotrzeć na szczyt wzgórza zerkając przed siebie i zmarszczyłam brwi.
- Piasek…- powiedziałam chodząc z górki. W prawdzie można powiedzieć, że z jechałam z niej upadając na kolana a na ziemie zaczęły kapać krople potu… nie mogłam złapać powietrza tak bardzo zmęczyłam się zwykłym wspinaniem się.
- Kurwa!!!! Gdzie ja do cholery jasnej jestem?- Wydarłam się rozglądając się w okół siebie kopiąc piasek chcąc się na czymś wyżyć, lecz nie przyniosło to zbyt dobrego rezultatu.
Zaczęłam przedzierać się dalej przez piasek zastanawiając się czy w ogóle szłam w odpowiednim kierunku.
- Nie poddawaj się…
Szłam dalej oddychając spokojnie by się uspokoić i nie męczyć się zbyt bardzo. Oczywiście czułam już oznaki zmęczenia, lecz nie zwracałam uwagi idąc dalej. Słońce już zaszło, więc czułam ulgę. Przyjemny zimny powiew wiaterku dodawał mi zaskakującej siły.
Zaczęłam szybciej się przedzierać chcąc jak najdalej się oddalić i oczywiście znaleźć bezpiecznie schronienie przed słońcem i bym mogła odpocząć.
Musiałam oczywiście uważać by nie wpaść w ruchome piaski czy nie zostać zaatakowanym przez jakieś zwierze… Miałam nadzieje, że nic mnie już nie takiego nie spotka… Lecz czy mogłam mieć taką nadzieje? Na tej pustynia zaczęło mi się zdawać, że zaczynam być bardziej pesymistyczna niż do tych czas. Nawet potrafiłam kłócić się sama z sobą najbardziej obwiniałam siebie za to, że zgubiłam swoją drużynę… to było zbyt bardzo poniżające jak dla mnie.
- Jak mogłam zgubić Landrynę!
- No nie szkoda mi zgubić Sasuke, ale czemu właśnie teraz musiałam się zgubić?
Miałam mieszane myśli z jednej strony cieszyłam się z tego ze się zgubiłam natomiast z innej strony nie.
- Jeszcze kawałek…
W oddali zaczęłam widzieć jakieś skały. Zmrużyłam oczy ciut nie wierząc własnym oczom. Zbliżyłam się do owych skał siadając na ziemi i oparłam się o ścianę, po czym wyjęłam butelkę wody pijąc łapczywie jej zawartość.
Oddychałam ciężej skuliłam się. Po chwili wyjęłam śpiwór chowając się w nim kuląc się z zimna i zamknęłam oczy. Do moich uszu zaczął dochodzić znajomy głos. Burczało mi już w brzuchu, więc wzięłam Jedną Kanapkę zjadając ją by chodź odrobinę uspokoić głód.
Zasnęłam po pewnym czasie.
~Naruto~
Kręciłem się nie spokojnie czekając, kiedy właśnie wyruszymy do poszukiwań, lecz Kakashi-sensei kazał nam na niego poczekać a on sam gdzieś polazł. To było denerwujące. Czemu musieliśmy czekać, gdy ona gdzieś się błąka sama.
- Naruto przestań się tak kręcić.- Powiedziała zdenerwowana Sakura spojrzałem się na nią i usmiechnąłem się.
- Ale Sakurka, powinniśmy już ruszyć a nie.- Powiedziałem podenerwowanym tonem. Spojrzałem na Sasuke, który siedział jak gdyby nic się nie stało. Miał zamknięte oczy tak jakby spal. Miałem ochotę mu przywalić za to jego zachowanie. Złapałem go za jego bluzę podnosząc do góry.
- Naruto zostaw go!- Krzyknęła jak zwykle wściekła Sakura.
- O co ci chodzi młotku.-Powiedział spokojnie, Sasuke za spokojnie jak dla mnie. Zazgrzytałem z wściekłości zębami.
- O co!! Zaraz ci powiem! Powinniśmy jej szukać, a nie tu siedzieć!- Krzyknąłem patrząc się w jego czarne oczy.
- Mogła się nie gubić.- Powiedział spokojnie Sasuke nie wytrzymałem, a moja pięść uderzyła w jego twarz z łoskotem. Nie zdążyłem drugi raz uderzyć gdyż Sakura jak zwykle mnie powstrzymała. Czasem potrafiła być denerwująca. Nie rozumiałem tego, dlaczego każda dziewczyna uganiała się za nim, co on ma w sobie, że wszystkie za nim szalały. Zamknąłem oczy, aby się uspokoić Odwróciłem się oddalając się od nich czekając na Kakashi- sensei.
 - Kakashi-sensei pośpiesz się.- Wyszeptałem zerkając na rozciągającą się pustynię.
~Kakashi~
Przedzierałem się przez pustynię rozglądając się wokoło szukając, jakiej kolwiek poszlaki. Jakiego kolwiek śladu.
- Pakkun znalazłeś jakiś trop?- Zapytałem się psa, który ma brązowe futro, a na uszach i pysku ma ciemniejszy brąz. Prawa ręka jest owinięta bandażem. Nosi opaskę ninja wokół głowy. Jest ubrany w standardowe ubranie ninkenina - z tyłu peleryny widnieje znak heno-hej-moheji. Często marszczy czoło i ma lekko przymrużone oczy.
- Przykro mi Kakashi lecz nie znalazłem żadnego śladu.- Odpowiedział Pakkun biegnąc dalej zatrzymał się jednak przy jakiejś skale wąchając ją.
- Znalazłem jakiś ślad.- Powiedział podbiegłem do niego zerkając na skale gdzie znajdowała się krew.
- Dobra robota Pakkun podążaj za nim.- Rozkazałem i odwróciłem się do niego plecami.
- Dobrze Kakashi.- Powiedział i zaczął szybko się przemieszczać. Wróciłem do naszej kryjówki i tak jak mogłem się spodziewać moja drużyna była w czasie zażartej kłótni.
- Spokój!- Powiedziałem zerkając na nich.
- Ale Kakashi-sensie…- Zaczął Naruto podbiegając do mnie.
- Nie teraz Naruto. Pakujcie się wyruszamy.- Powiedziałem czekając na nich na zewnątrz gdy w końcu do mnie dotarli mogliśmy ruszyć. Musieliśmy ją znaleźć jak najszybciej się da. Mogła nie przeżyć… Pierwszy raz mi się zdążyło zgubić podopiecznego w ten sposób jak teraz.
- Ale gorąco!- Jęknął niezadowolony Naruto.
- Przestań mięczaku- Powiedział do niego Sasuke. Zwiesiłem głowę ignorując ich kłótnie
- Nie mamy czasu na wasze kłótnie!- Krzyknęła wściekła Sakura, co w prawdzie bardzo mnie zdziwiło. Zamrugałem kilka razy okiem zerkając na różowo włosą i uśmiechałem się. Chodź jedna rozumie, w jakiej jesteśmy sytuacji i nie ma czasu na kłótnie.
Sakura biegła tuż, obok Sasuke chcąc z nim o czymś porozmawiać, lecz jak zwykle nic te starania nie przyniosły wyczekiwanego rezultatu.
~Sakura~
Po raz kolejny nie udało mi się chodź odrobinkę porozmawiać z Sasuke w prawdzie zaczęłam nawet wątpić w to czy to będzie kiedykolwiek możliwe. Mimo to wciąż chodź trochę chciałabym z nim porozmawiać przynajmniej przez krótki czas tak jak było na egzaminie na chinina pierwszy raz byłam szczęśliwa. Mogłam ich obydwóch ochraniać, mimo iż nie za dobrze mi to szło. Czułam się w tedy potrzebna. Wiele w tedy zrozumiałam. Najbardziej to, że stałam w miejscu chowając się za ich plecami nie mogłam już na to pozwolić. Musiałam to ja teraz się do czegoś przydać, ale nie miałam pojęcia, w jaki sposób. W prawdzie nie byłam pewna czy to kiedyś nastąpi.
Zerknęłam na Kakashiego, który podążał ciut przede mną miał poważny wyraz twarzy. Biegłam za nimi starając się dotrzymać ich tępa. Zaczęłam się zastanawiać czy dobrze postąpiłam. Byłam dla Ayako nie zbyt miła. Może powinnam ją przeprosić? Tak powinnam być dla niej znacznie milsza w końcu już nie jestem jedyną dziewczyną w drużynie. Uśmiechnęłam się szczęśliwa z tego właśnie faktu.
- Sakura coś cię martwi?- Zapytał się Kakashi-sensei a ja spojrzałam przed siebie.
- Co się stanie, jeśli jej nie znajdziemy sensei??- Zapytałam się nie zwracając na pozostałą dwójkę zbyt wielkiej uwagi.
- Nie gadaj głupot Sakurka!- Krzyknął łamiącym się głosem Naruto. Wiedziałam, że chciał ją znaleźć by moc ja ochronić taki już był Naruto. Głupi i odważny.
- Nie martw się Sakura znajdziemy ją. – Powiedział z uśmiechem sensei a ja nie pewnie kiwnęłam głową zastanawiając się skąd on bierze tę pewność nie mamy pojęcia czy się ukryła a tym bardziej czy podążamy za nią.
- wątpisz w moje zdolności?- Zapytał się sensei. Pokręciłam przecząco głową.
- nie o to chodzi po prostu skąd mamy wiedzieć, że podążamy w odpowiednim kierunku. A nawet, jeśli to możemy nie zdążyć na czas.- Powiedziałam zmartwionym głosem.
- więc przestańcie narzekać i przyspieszmy może akurat zdążymy i nic jej nie będzie.- Powiedział, Kakashi przyspieszając. Podążyłam za nimi miał racje mniej gadanie a więcej działania. Nie mieliśmy czasu by narzekać. Nie mogłam tracić czasu na takie błahostki.
- Dobrze Kakashi-sensei- powiedział Naruto przyśpieszając biegł właśnie koło Sasuke i żadne na siebie nie spojrzało pierwszy raz byli spokojni nie kłócąc się czy wyzywając się jak mieli to w zwyczaju.
Przedzieraliśmy się przez piasek dłuższy czas. Słońce już dawało o sobie znać parząc skórę. Na mojej twarzy zaczęły się pojawiać pierwsze oznaki zmęczenia, którym były krople potu i przyspieszony oddech. Mimo to nawet nie zwolniłam nie mogłam być ciężarem dla nich nie teraz mieliśmy ważniejsze zadania.
Czułam jednak na sobie spojrzenia pozostałych przygryzłam jedynie wargę przyśpieszając zniecierpliwiona.
~Sasuke~
Zdziwiłem się widząc jak Sakura gwałtownie przyspieszyła. Zmarszczyłem brwi nie zwracając uwagi na nerwowego Naruto.  Ciekawiło mnie, w jaki sposób Kakashi wie, w którym kierunku podążała. Przecież wszystkie ślady zatarła burza, więc jakim cudem…
Przed nami widać było znajomego mi psa zmarszczyłem brwi
- Pakkun?- Zdziwiłem się podbiegając do niego zatrzymując się.
- Była tu przez dłuższy czas. – Powiedział pies do Kakashiego a my weszliśmy do jaskini spojrzałem się na piach i zmarszczyłem brwi.
- Krew.- Powiedziałem zerkając na pozostałych.
- tu odpoczniemy.- Powiedział Kakashi a ja poderwałem się by zacząć się z nim kłócić, lecz wyręczył mnie młotek.
- Ale Kakashi-sensei nie mamy czasu sam pan widzi krew musimy iść dalej.- Powiedział zdenerwowany Naruto.
- Naruto! Ty i Sasuke dacie rade iść, lecz Sakura nie jest taka jak wy potrzebuje odpoczynku.- Powiedział zerkając na dziewczynę spojrzałem się na nią i z nie zadowoleniem musiałem przyznać prawdę. Różowo włosa oddychała ciężko mrużąc oczy trzymała się kurczowo za klatkę. Aby dotrzymać nam kroku musiała zużyć swoją chakre nic dziwnego ze musimy odpocząć.
- Ale…
- młotku jak ruszymy teraz będziemy musieli szukać Sakury, bo nie dotrzyma nam kroku.- Powiedziałem siadając pod ścianą w końcu ten Młotek spojrzał się na nią i zrozumiał siadając pod ścianą.
Zamknąłem oczy starając się uspokoić swoje szalejące w głowie myśli. Nie chciałem myśleć o najgorszym. Nie wiedziałem, czemu wiedziałem, że będzie żyć. Nie mogła zginąć oczywiście nie teraz. Zmarszczyłem brwi czując czyjś dotyk na swoim ramieniu otworzyłem oczy zerkając na zmartwione spojrzenie Sakury.
- Czego?- Wycedziłem nie spuszczając z jej wzroku
- Proszę zjedz coś.- Powiedziała podając mi coś do jedzenia nie wiedziałem, co to, lecz też nie chciałem ważne było, że jest jadalne.
Wziąłem od niej i powoli zacząłem jeść musiałem odzyskać siły by podążyć dalej.  Po zjedzeniu każdy z nas poszedł spać jak gdyby nic się nie wydarzyło.
~Ayako~
Przeciągnęłam się słysząc strzelanie kości w prawdzie w ogóle się nie wyspałam wciąż byłam tak samo zmęczona jak wcześniej. Wypuściłam niezadowolona powietrze i wstałam pakując śpiwór nie miałam czasu do stracenia musiałam podążać dalej.
Zaczęłam iść zasłaniając chustką twarz tak, że było widać jedynie moje oczy. Podążałam dalej przed siebie nie zwracając na nic już uwagi po prostu moim celem było wszystko, co znajdowało się przede mną. Nie ważne, co to mogłoby być.
Uporczywy upał wcale mi nie pomagał mogłabym powiedzieć ze nawet zwolniłam tępa nie mogąc się prawie poruszać spojrzałam się na słońce ciężko oddychając. Po raz któryś z kolei wspinałam się na wzgórze denerwując się, iż po raz setny nie mogła na nie za pierwszym razem podejść tylko musiałam powtarzać to kilkakrotnie.
Biegłam przed siebie nie zwracając na ból w nodze do oczu napłynęły mi łzy. Za wszelką cenę starałam się je powstrzymać. Nie chciałam by zaczęły cieknąć mi po policzkach. Od dawna już nie płakałam. I nie chciałam ponownie zaczynając płakać. Nie miałam sił na to. Przedzierałam się przez pustynie starając nie na nic nie patrząc. Chciałam jak najszybciej dotrzeć do swojego celu.
 Ale jaki miałam? Dokąd tak podążałam? Jak długo to mi zajmie? Czy dam radę jednak tam dotrzeć?
 Nie znałam na żadne z tych pytań odpowiedzi i prawdzie wątpiłam bym znalazła chodź odrobinę więcej siły by dotrzeć tam.  Mimo to wciąż biegłam dalej przed siebie.
- Jak myślisz lider będzie zadowolony?- Usłyszałam w oddali donośny glos i zmrużyłam brwi starając się wspiąć na kolejną górkę.
- Ciszej ktoś może nas usłyszeć.- Powiedział drugi głos. Zaczęłam się zastanawiać czy naprawdę słyszałam głosy czy to były już moje omamy. Wbiegłam na wzgórze spojrzałam na dół.
- A jednak to były tylko moje omamy.- Wyszeptałam zjeżdżając po piasku upadając na kolana syknęłam z bólu i podążyłam dalej krzywiąc się z bólu. Przygryzłam wargę biegnąc przed siebie chwiejąc się na prawą bądź na lewą stronę. A obraz zaczął mi się rozmazywać walczyłam ze zmęczeniem zdjęłam plecak pozbywając się niepotrzebnego bagażu biegnąc dalej.
Moje spojrzenie zmieniało się. Każdy miesień zaczął w bolesny sposób sprzeciwiać się moim rozkazom. Mimo iż bardzo chciałam biec moje ciało powoli odmawiało mi posłuszeństwa.
- stój! – Usłyszałam przed sobą męski głos powoli podniosłam wzrok. Moim uszom doszedł dźwięk dzwoneczka.
Na początku dostrzegłam pomalowane na fioletowo paznokcie u nóg, po czym czarne sandały z jakby to ująć białymi getrami na fioletowych spodniach. Zmarszczyłam brwi widząc pojawiającego się kolo niego kolejną osobę.
- Co robimy?- Wyszeptał zerkając na mnie.
- Zastanówmy się najpierw.- Powiedział spokojnie.
Mój wzrok zaczął kierować się coraz wyżej zastanawiając się, kim oni są. Mieli na sobie czarne płaszcze z wyszytymi czerwonymi chmurami w białej obwódce, oraz z kołnierzem sięgającym do podbródka. Wewnętrzna strona płaszcza ma kolor czerwony. Noszą kapelusze ze słomy z małymi dzwoneczkami dzwoniącymi na wietrze. Zmrużyłam oczy słysząc cichutkie dzwoneczki dziwnie to zabrzmi, lecz uspakajały mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Powinniśmy się jej pozbyć.- Zaczął wyższy, lecz nie widziałam jego twarzy zasłaniał ją kapelusz. Zmarszczyłam brwi.
- K…Kim wy jesteście?- Zapytałam, lecz odpowiedziała mi jedynie cisza a ja wpatrywałam się słabo w nich.
Owy niższy mężczyzna wyjął z kieszeni rękę podchodząc do mnie powoli.
- Coś nie tak?- Wyszeptał jego towarzysz.
- Konoha…- wyszeptał dotykając mojego ochraniacza na czole, po czym powoli odsłonił moją twarz.
Chustka powoli upadła na ziemię, ręka owego człowieka powoli opadła wraz z wypuszczeniem powietrza.
- znasz ja?- Ponownie się zapytał podchodząc do niego i położył rękę na jego ramieniu. Spojrzałam się na niebieską dłoń i zmarszczyłam brwi zerkając na pierścień na jego palcu.
- Kim wy jesteście?- Wyszeptałam cofając się od nich zmrużyłam z bólu oczy.
- będą jej szukać.- Powiedział zerkając na mnie nie mogłam powiedzieć nawet jak wyglądał nie widziałam nic.
Cofnął swoją dłoń robiąc kilka kroków w tył i kiwną delikatnie głową.
Zamknęłam oczy czując po chwili potworny ból w okolicy ramienia odskoczyłam zerkając na swoje ranne ramie.
- Nie możemy ryzykować… może wiedzieć coś…
Nie mogłam zostać zaczęłam biec, mimo iż wiedziałam, że nie uda mi się uciec. Czułam na swoim karku ich spojrzenia.
- Zaczekaj!- Usłyszałam za sobą kogoś Mało mnie to obchodziło, który z nich to powiedział. Nie chciałam się zatrzymać musiałam uciec. Tylko dokąd. Gdzie mogłabym się przed nimi ukryć?
Na twarzy poczułam silne uderzenie w twarz upadlam na ziemie szorując kilka metrów po niej podparłam się patrząc się na niego.
- Kim do cholery jesteś!- Krzyknęłam czując kolejne uderzenie.
Nie miałam sił by się bronić. Zamknęłam oczy uderzając ponownie w ziemię kaszląc krwią złapałam się za żebra patrząc się na niego mrużąc oczy.
Powoli wstałam kaszląc a na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Przynajmniej zginę jak na schinobi’ego przystało. Nie zginę z odwodnienia tylko w walce z nieznajomymi.
Poczułam ból zerkając na potężne kopnięcie mogłabym przysiądź, że właśnie moje żebra zostały połamane upadłam na ziemie nie mogąc złapać oddechu.
- Wystarczy idziemy!
- Ale…
- Bez żadnego, ale nie zapominaj o naszej misji.
- Hai- Powiedział oddalając się przekręciłam głowę w kierunku gdzie byli.


Nikogo tam już nie było. Zakaszlałam ciężko zamykając ze zmęczenia oczy. Czułam silne pragnienie silniejsze od bólu, jaki właśnie czułam. Moja ręka zsunęła się delikatnie na piasek a ja leżałam bezwładnie na ziemi.

2 komentarze:

  1. Yoshi.. Z gory przepraszam za brak polskich znakow ale jestem na tel.. Wiec bd pisac lakonicznie nie wdajac sie w szczegoly czyli bledy. Co do rozdzialu jakos szybko mi sie go czytalo. Uuuu akasie^^ ciekawa jestem co dalej ? Beda chcjeli ja zabic i kakashi wbije? A moze sama bd walczyc? Albo ja ze sb zabiora.. Zobaczymy w nastepnych rozdzialach :D jesli chodzi o bledy : jakiegokolwiek, jakikolwiek. Plus zle postawiosne przecinki a w niektorych miejscach ich brak. Znacznie mniej bledow ort xd i to mnie bardzo cieszy. Styl pisania o wiele lepszy. Coraz mniej powtorzen, wiecej barwnego slownictwa. W niektorych miejscach brak odpowiednich znakow. Powinny byc znaki zapytania i wykrzyknikia ja sie pytam oh god why? To tyle z mojej str czekam na next. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. NIesamowita historia, naprawdę ! Świetny blog jestem pod wrażeniem.
    Jeśli lubisz ciekawe miłosne historie, sporo akcji i miły klimat to zapraszam do siebie na bloga. Nowe notki w każdy piątek/sobotę. Zapraszam do czytania i komentowania ! http://jedenkrok-sasusaku.blogspot.com/

    Proszę zajrzyj

    OdpowiedzUsuń