czwartek, 3 lipca 2014

Pułapka.


Spoglądałam się na odchodzącego Sasuke z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. Co miał na myśli „Będę z nim walczył”? Niech mnie tak nie wnerwia jak mu życie miłe. To moja decyzja a nie jego. Usiadłam na bujawce zerkając na niebo. Pewnie jest już późno muszę już wracać. Zapewne Temari będzie się martwić. No i nie zniosę dłużej tej kiecki. Aa! Jak ja nie lubię takich ciuchów są cholernie nie wygodne. Wole spodnie i koszulka na ramiączkach. Wstałam zdejmując z nóg buty i zaczęłam kierować się w kierunku dobrze mi znanym. Oczywiście z drugiej strony nie śpieszyło mi się do domu. Mogłam przeczuwać co mogło się stać.
Zmarszczyłam brwi idąc dalej. Pod nogami czułam przyjemny chłód, który koił obolałe nogi. Już postanowiłam. Za nic w życiu nie ubiorę takich butów… takiej sukienki. Będę musiała zrobić porządki w szafie. I doszczętnie w niej posprzątać.
Przecież Sasuke jest inny nie lubię go a nawet nienawidzę za to co się stało na pierwszej naszej misji.
Ale na swój sposób jest pociągają…
- Aaa!!- Krzyknęłam łapiąc się za głowę.
O czym ja myślę! Wybij to sobie z głowy. Nie mogę tak myśleć. To nie zdrowy tok myślenia. Aya! Weź się w garść już!
Szłam dalej omijając kilka sklepów gdy dostrzegłam osobę, której nie chciałam widzieć a była nią Landryna.
-  Już skończyłaś się bawić? – Zapytała się tym swoim tonem. Jeszcze chwila a mi nerwy pójdą. Zamknęłam oczy by się opanować. Aya pamiętaj jak jej przywalisz co by było najprzyjemniejszą rzeczą, o której właśnie myślałam. Nie pójdzie na misję a mam już dość skąpy budżet. Co nie za bardzo mi się podobało.
- Wiesz to nie moje klimatu.- Odpowiedziałam jej na pytanie z uśmiechem na twarzy. Sakura spojrzała się na mnie podejrzliwie.
-  Spotkałaś się później z Sasuke?- Zapytała się nie spuszczając ze mnie wzroku. Czy jej świat kręci się wokół tej o to osoby?
-  Tak zaczepił mnie gdy siedziałam na placu zabaw.- Odpowiedziałam nie będę jej okłamywać nie miałam teraz takiej ochoty. Widziałam jak zaciska dłonie w pięści. Zaraz eksploduje… już jej z uszu para idzie. Jej wściekłość zaraz sięgnie zenitu.
-  Rozumiem.- Powiedziała i zaczęła iść przed siebie.
He… Coś mi tu nie grało? Kto podmienił Landrynę? Przecież powiedziałam jej, że się spotkałam z Sasuke. A ona co? Nic. Kompletnie nic. Anie nie nawrzeszczała. Ani nie zaatakowała. Może to przez alkohol jaki spożyła. To jedyne logiczne wyjaśnienie tej sytuacji.  Zamrugałam kilkakrotnie i zaczęłam dalej iść. Zmarszczyłam brwi widząc starszą panią. Oczywiście znałam ją była to moja sąsiadka. Podeszłam do niej i się uśmiechnęłam.
- Dobry wieczór może pani pomóc z zakupami.- Powiedziałam spokojnym głosem. Zdziwiłam się gdy zareagowała dość w dziwaczny sposób gdyż spadła z ławki łapiąc się za serce. Wiem ze strasznie wyglądałam w tym stroju, lecz aby tak reagować to już lekka przesada.
-  Ayako?- Wyszeptała spoglądając się na mnie.
- Tak to ja.- Powiedziałam przyjaznym tonem. A niby kto inny? Duch? Pokręciłam przecząco głową i pomogłam starszej pani wstać.
- Myślałam, że jesteś u siebie w domu.- Powiedziała starsza pani przyglądając mi się uważnie.
- Byłam na zabawie właśnie się z niej wracam a coś się stało?- Zapytałam zerkając na nią. Zazwyczaj sąsiedzi mówią tak „ Oo. to ty cały czas byłaś w domu?” A ta od powiedz nie pasowała o co jej chodziło z „ Myślałam, że jesteś u siebie w domu”.
- Było słychać huk i dziwne odgłosy. – Powiedziała sąsiadka a ja się wyprostowałam. Huk? Dziwne odgłosy? Przekręciłam głowę w bok.
- To może być moja znajoma, która przez dwa dni będzie u mnie nocować. – Powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- To dobrze bo już myślałam, że to jacyś włamywacze i z nimi walczysz. I nie dziękuje czekam na wnuka, który właśnie kończy biwak.- Powiedziała a ja pomachałam jej na pożegnanie. Idąc dalej. Włamywacze? U mnie w domu. Też dobre nie mieli by czego wynosić wszystko to przeżytki. Można powiedzieć, że Antyki. Na przykład stół naciśnie się go na prawy róg a on się w pięknym stylu złoży potem problem z rozłożeniem go.
Jeszcze jedna prosta i będę w domu. W końcu. Już się nie mogę doczekać, kiedy się położę i zasnę.
Huk. Spojrzałam się za siebie po czym wokoło siebie zamrugałam kilka krotnie. Rozglądając się za tym co wydało ten odgłos.
Jeszcze tylko trzy stopnie i będę w domu.
Huk…
Nie mówcie mi że…
Huk…
Zamknęłam oczy zaciskając dłonie w pięści
Huk…
Zaczęłam szukać klucza.
Huk…
Przekręciłam drzwi i złapałam za klamkę.
Jęknięcie…
Otworzyłam drzwi otwierając szerzej oczy. Z resztą nie wiedziałam co miałam otwarte szerzej oczy czy usta.
Dosłownie spodziewałam się wszystkiego.
Ale tego!
To już nie.
Temari rozebrana siedziała na Shikamaru ukradkiem poruszając się przy tym. Shikamaru delikatnie jeździł po jej ciele. Po chwili jednak przekręcił się tak by to on znajdował się nad nią.
- O nie Shikamaru nie ma mowy.- Powiedziała Temari spoglądając się na niego.
- O czym nie ma mowy?- Wyszeptał a Temari oplotła nogi wokół jego pasa a ręce wokół szyi. Shikamaru wstał i docisnął ją do ściany nie przerywając swojej czynności ani na Moment. Z gardła Temari zaczęły wydobywać się pojękiwania i zaczęła odwzajemniać pocałunki Shikamaru.
Nawet nie zorientowali się, że mają osobę trzecią. Czyli mnie.
Po chwili Shikamaru rzucił Temari na łóżko, które pękło w pół.
Te łóżko to ANTYK! Moja złość zaczęła sięgać zenitu nie byłabym tak wściekła jak by mnie o ich planach poinformowali.
Połamane łóżko wywołało u kochanków wybuch śmiechu i zaczęli kontynuować swoje czynności. Shikamaru całował szyje Temari a to w odpowiedzi pojękiwała mu przy każdym jego ruchu jej odgłosy stawały się coraz bardziej głośniejsze.
Oj będą się śmiać.
 Ja im dam śmiać się.
 Zamknęła drzwi nie miałam zamiaru ich tego widzieć. Skierowałam się do sklepu z ubiorem dla Ninja i weszłam. Po kilkunastu minutach wyszłam w koszulce na ramiączkach koloru czarnego oraz tego samego koloru spodenki. W końcu coś normalnego mam na sobie. Wróciłam do domu zerkając na wychodzącego po cichu Shikamaru.
- Nawet nie waż się uciekać.- Powiedziałam spoglądając się na niego.
- A..Ayako? O czym ty mówisz ja tylko przyszedłem się spytać jak się czuje.- Powiedział spoglądając się na mnie. Taa. A ja jestem świstak i zawijam je w te sreberka. Przykro, ale ten blef nie zadziała może jakby powiedział to jakieś półgodziny temu to jeszcze tak.
- To nie działa widziałam co wyprawialiście. – Powiedziałam a Temari się zarumieniła.
- Ile widziałaś?- Wyszeptała a Shikamaru spojrzał się na mnie ze strachem.
- Wystarczając wiele.- Powiedziałam zerkając na nich. – Ale może lepiej nie będziemy rozmawiać o tym na dworze prawda. – Powiedziałam i pokazałam im drzwi.
- Przepraszam powiedziałabym wam, że możecie usiąść, ale jak widać nie ma na czym. – Powiedziałam patrząc na dosłownie zdezelowany pokój.
- Przepraszam Ayako.- Powiedziała Temari zerkając na ziemię.
- Dlaczego mi nie powiedzieliście? Gdy byście powiedzieli, że między wam jest już taki stopień posprzątałabym tamten pokój i bym tak szybko nie wracała i nie doznałabym szoku termicznego gdy weszłam do środka a wy pieprzyliście się na środku pokoju. – Powiedziała zerkając na nich.
- Jesteś zła o to, że nie powiedzieliśmy ci o tym, że się kochamy?- Zdziwił się Shikamaru.
- A meble?- Zdziwiła się Temari.
- Te meble są raczej teraz były starsze niż III Hokage nie zdziwiłabym się, że przetrwały I Wielką Wojnę Shinobi więc nie zdziwiłoby mnie to jakbym weszła a pokój jest zdemolowany. – Powiedziałam zerkając na nich.
- Hee.- Zdziwili się. Trzeba zademonstrować dzieciom. Podeszłam do stołu w kuchni i delikatnie dotknęłam prawego dogu stołu, który się rozsypał.
- Już rozumiecie, ale ja przyszłam chyba o kilkanaście minut za wcześnie i widziałam co się tu działo zniknęliście trzy godziny przede mną z imprezy i nie chce wiedzieć co się tu w tedy działo. Następnym razem powiedzcie mi ze planujecie zdemolować mi pokój. – Powiedziałam.
- Teraz macie ten pokój wyszorować ja przyniosę rzeczy by poskładać swoje meble by jeszcze przetrwały kilka miesięcy. – Powiedziałam z ironią w głosie. Po prostu bosko.
- Nawet dobrze to zniosła zazwyczaj obrywało się mi za to. – Powiedział Shikamaru.
- Czemu mam się wściekać? Oczywiście jestem wściekła, lecz nie będę… Skończmy temat staram się właśnie wymazać to z pamięci. Powiedziałam składając stół.
- Aya… A tu co się stało przeszło tędy tornado czy co?- Zdziwił się Kakashi a ja spojrzałam się na niego. Nie czułam się w nastroju więc lepiej niech mnie nie wnerwia bo nie wiem co zrobię.
- Tak jakby.- Powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Mamy misję za półgodziny chcę cię widzieć obok bramy wyjściowej. – Powiedział znikając.
- Do czasu moje go powrotu proszę nie puśćcie mi chaty z dymem i ma być czysto zrozumiano.- Powiedziałam zerkając na nich spojrzeniem nieznoszącym sprzeciwu.
- Klucze zostawcie pod wycieraczką. – Powiedziałam wzięłam plecak i wyszłam. Byłam tak wściekła, że nie zwracałam uwagi na to co się wokół mnie działo. Zatrzymałam się dopiero tuż przy bramie opierając się plecami o ścianę. Byłam zmęczona. Oczy kleiły mi się nie miłosiernie. Wiedziałam, że ta cała impreza to będzie zły pomysł. Miałam zwieszoną głowę czekając aż pozostali się zbiorą. Najpierw przyszła o dziwo Sakura bez żadnych zaczepek czy denerwujących uwag to nie było podobne do landryny jaką znałam. Z drugiej strony bardzo mi to pasowało. Ta cisza i spokój nie mogłam prosić o nic więcej. Chwile po niej dołączył do nas nie kto inny jak Sasuke, lecz w towarzystwie roześmianego Naruto. Dobra… Drugi szok nie spodziewałam się, że ta dwójka ma aż takie dobre relacje jak dla mnie ciągle się kłócili. Dziś to był jakiś poryty dzień każdy zachowywał się jak nie on. No dobrze była jedna osoba, która się nie zmieniła oczywiście był nim nie kto inny jak Kakashi, który oczywiście spóźnił się o dwie godziny. Zaczęliśmy iść za nim.
- Na czym polegać będzie nasza misja?- Zapytała się Sakura spoglądając na sensei’a.
- Naszą misją jest zdobycie informacji i pilna likwidacja.- Powiedział a ja spojrzałam się na niego zdziwiona.
- Likwidacja.- Powtórzyłam to co mnie jakby to ująć najbardziej zainteresowało.
- Oczywiście jak się nam uda ich złapać żywych to było by dobrze, ale jak to jest nie wykonalne to ich zabić. – Powiedział przyglądając się nam po kolei. Szłam za nim. Zamyślona. Zastanawiałam się o jakie mogły być to informacje. W końcu gdyby nie były ważne nie kazaliby nam likwidować celu.
- Tak teraz was podzielę… Więc tak Naruto ty udasz się z Sasuke na północ natomiast Sakura z Ayako udadzą się na północny wschód. Najlepiej byście współpracowali ze sobą gdyż możecie teraz zginąć zrozumiano. – Powiedział wrogo Kakashi. Spojrzałam się na Sakure.
- Dobrze niech tak będzie, ale teraz może pan wyjawić nam jakieś konkrety? – Zapytałam w prawdzie nie tylko mnie to interesowało.
- Dobrze jest to grupa zbiegłych ninja jest ich czwórka. Dowiedzieliśmy się, że planują atak na Konohe. Teraz musimy dowiedzieć się co wiedzą. Jak mają jakiegoś szpiega to się o tym dowiedzieć. Wydobyć z nich informację o ich zleceniodawcy. – Powiedział Kakashi rysując coś na ziemi.
- Na tym wzgórzu znajduje się ich kryjówka. Zakradniemy się do nich i ich zaatakujemy. – Dodał spoglądając na nich.
- Nie brzmi to tak trudno- wyszeptałam spoglądając się na niego. Po czym na Sakure.
- Chodź Sakura idziemy zająć swoje miejsce. – Powiedziałam czekając na landrynę. Po czym ruszyłam przeskakując przez drzewa w milczeniu. Na miejsce dotarliśmy dopiero po godzinie. Spojrzałam się na urwisko i zamknęłam oczy.
Dobrze.
Zaczęłam się przygotowywać gdy po chwili koło mojej głowy przeleciał kunai. Spojrzałam się na przeciwnika i zmarszczyłam czoło.
- Ayako to nasz cel.- Powiedziała do mnie a ja uderzyłam się w czoło. Kurwa jaką ona skończyła szkole. Przecież wiem, że to nas cel i teraz i on o tym wie. Przygryzłam wargę zerkając na niebieskowłosego chłopaka na prawym policzku miał dość charakterystyczną Blizne w kształcie strzałki. Na sobie miał tradycyjny strój ninja. Nie było czasu do stracenia. Zaczęłam go atakować. Odbiłam się od ziemi tak by móc uniknąć jego ataku. Nie mrugałam starałam się nie spuszczać z przeciwnika oczu ani na chwilę. Z kieszeni wyjęłam shurikeny z żyłką i rzuciłam w jego kierunku owijając go, lecz po chwili zdałam sobie sprawę, iż był to wodny klon.
Sakura stała wmurowana na walkę.
Rusz się Landryna!
I nic. Poczułam kopnięcie w przeponę na tyle mocne ze przed oczami pojawiły mi się gwiazdki. Zamachnęłam się i uderzyłam go w szczękę tak, iż upadł na ziemię.
To, że jestem dziewczyną nie sprawia, iż nie znam się odrobinkę na tajutsu. Musiałam coś wykombinować. Więc zaczęłam robić pość szybką pieczęć i dotknęłam ziemi.
- Daton: Ryuu no Jutsu.- Powiedziałam a z ziemi wyłonił się smok atakując przeciwnika. Dość zwinny był więc od razu zaczął atakować. Zmarszczyłam brwi.
Nie używa Ninjutsu?
Ani Genjutsu?
Znalazł się pode mną i kopnął tak, że uniosłam się nad ziemię po czym jego klon chciał mnie zaatakować od góry. Ale nie tak prędko. Zrobiłam pieczęć. Tworząc cienistego klona, który złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. A Landryna wciąż stała. Teraz zrozumiałam… Ona była w barierze. Upadłam na ziemię z gracją.
I uśmiechnęłam się do niego znikając.
Przeciwnik zaczął się rozglądać.
pik pik…
Słyszałam to.
Jego przyśpieszony oddech.
Jak przełyka ślinę.
Wyjęłam kunai i zaatakowałam go poważnie raniąc. Nie był tak silny na jakiego wydawał się być. Spojrzałam się na niego po czym na znikającą barierę i zdezorientowanie Sakury.
Huk
Spojrzałam się na przerażeni w oczach Landryny i zaczęłam spadać przez moment widziałam ją jak wychyla się za mną.
Krzyczy…
Musiałam coś zrobić. Musiałam chodź odrobinę wyhamować nie mogłam tak gruchnąć o ziemię szybko wyjęłam shurikena z żyłką i rzuciłam w drzewo nad sobą. Po chwili poczułam mocne szarpnięcie i zawisłam w powietrzu. Spojrzałam się na ziemię. Byłam kilka metrów nad drzewami. Więc puściłam spadając niżej przez gałęzie. Po czym na ziemię.
- Teraz Konoha na nas poluje.- Powiedział męski głos.
Spojrzałam się na czarnowłosego mężczyznę z resztą jak na jego towarzyszy