niedziela, 23 lutego 2014

I po co się mieszałeś?

- Ayako?- Usłyszałam pytanie Kakashiego i nie pewnie uniosłam głowę tek by spojrzeć się na niego. Kucał koło jak się nie myliłam Kankuro i Temari. Gaara stał naprzeciwko niego natomiast Naruto i Sakura siedzieli na ziemi zerkając na mnie z niemym zaciekawieniem.
- Hm…- Wydobyłam z siebie owy dźwięk.
- Chodź tu.- Powiedział czekając aż ruszę się po czym podeszłam nie pewnie kucając koło Gaary.
- Nie jestem jeszcze głucha jak mi wiadomo mam dobry słuch.- Powiedziałam zerkając na Kakashiego wdziałam jak zaczął się denerwować. Wzruszyłam delikatnie ramionami zerkając na bok.
- Jak już jesteśmy wszyscy to możemy zaczynać.- Powiedział spokojnie. Temari kiwnęła twierdząco głową. Na plecach miała wielki wachlarz. To o niej mówią piaskowa Tyranka. Nie wiem ile jest w tym prawdy co słyszałam, ale zazwyczaj nie słucham plotek.
- Ayako pójdziesz wraz z Sasuke.- Powiedział Kakashi zerkając na mnie. Spojrzałam na czarnowłosego z którym miałam udać się na wykonanie misji. A jednak dobrze, że się odrobinkę pogodziliśmy bo wątpię byśmy mogli współpracować.  Sasuke opierał się o drzewo ze spuszczoną głową tak, że nie było widać jego twarzy. Dłonie miał ukryte w kieszeniach swoich spodni. Przez chwilę zdawało mi się, że po prostu zasnął.
- Dlaczego!- Usłyszałam dość głośny sprzeciw Landryny. Zerknęłam na nią odgarniając włosy z twarzy. Nie odzywałam się przy tym.
- Tak zdecydowałem Sakura.- Powiedział Kakashi zerkając na nią tym swoim jednym okiem. Przyglądałam się całej sytuacji nie mieszając się do tego.
- Sensei nie znamy nawet jej technik więc jak mamy widzieć czy nie schrzani nam misji. – Powiedziała Sakura zerkając na mnie wrogim spojrzeniem. Podeszłam do niej zerkając w jej zielone oczy i uśmiechnęłam się.
- Ja mogę powiedzieć to samo o tobie Sakura. – Powiedziałam spokojnie nawet za spokojnie jak na siebie.
- Jak mi nie wejdziesz w drogę to nie masz się o co martwić. – Powiedziałam uśmiechając się do niej. Jej twarz gwałtownie zaczęła zmieniać wyraz. Na samym początku pojawiła się złość po czym zmieszanie. Kakashi podszedł do nas i złapał za ramiona.
- Sakura… Ayako… Przymknijcie się w końcu.- Powiedział spoglądając się na nas. Odwróciłam się i odeszłam kawałek opierając się o drzewo.  Zamknęłam oczy starając się uspokoić. Ręce oparłam o swoje kolana a głowę ciut uniosłam w górę tak, że patrzałabym się w niebo.
- Sakura, Naruto pójdziecie razem ze mną. – Powiedział Kakashi zerkając na ową dwójkę.
- Jata!- Zawołał szczęśliwy Naruto. Natomiast Sakura nie była z tego zbyt zadowolona. Wiedziałam ze bardziej wolałaby iść z Sasuke. Odgarnęłam włosy spoglądając cie na swoją dłoń.
- Rodzeństwo piasku udadzą się razem- powiedział pokazując na ową dwójkę. Zmrużyłam oczy przyglądając się im uważnie.
- Nasz cel ukrywa się w domku na wzgórzach oddalonych o kilkaset kilometrów stąd. – Powiedział Gaara wychodząc bardziej na środek.
Miał na sobie jak by to ująć czerwony kombinezon. Pod bluzką widać było czarną siatkę. Na plecach nosił tajemniczą piaskowego koloru gurdę. Na czole miał znak miłości. Jak się przyjrzeć nie miał brwi co sprawiło, że zmrużyłam oczy. W Okół oczu gara miał czarne oblamówki.
- Rozdzielimy się na trzy grupy. I udamy się w wyznaczonych kierunkach. Oczywiście akcje zaczniemy wspólnie gdy dam znać wam swoim piaskiem. – Powiedział. Słuchałam uważnie spoglądając w niego.
- Sasuke i Ayako udadzą się na północ.- Powiedział Gaara spoglądając to na mnie to na niego.  Sasuke Kiwnął głową, że rozumie wszystko.
- Sakura, Kakashi i Naruto udadzą się na południe. – Dodał po chwili Spokojny tonem i delikatnie się uśmiechną.
- Dobrze.- Odpowiedział z uśmiechem Narto nie mogąc się doczekać rozpoczęcia misji. Zaczęłam się zastanawiać czy nie jest zbyt nadpobudliwy.
- My udamy się od zachodu.- Powiedział pokazując na swoje rodzeństwo, którzy kiwnęli delikatnie głowami podchodząc do niego i uśmiechnęli się delikatnie.
- Mamy odzyskać zwój to jest parytet misji.- Powiedział Kankuro spoglądając głównie na mnie. Tak jakby nie ufał mi, że zdołam wykonać misję. Prychnęłam odwracając głowę w bok.
- I mamy złapać złodziei zwoju najlepiej jak będą żywi. – Powiedziała Temari spokojnym głosem. Dłonie miała skrzyżowane na piersiach. Spojrzała się na, Sasuke który kiwnął głową.
- Wszystko jest jasne?- Zapytała się spokojnym głosem przyglądając się uważnie każdemu z osobna. Miałam zamknięte oczy oddychając spokojnie.
- Hai. – Odpowiedzieli prawie wszyscy. Prawie gdyż jedyną osobą, która nie odpowiedziała byłam ja.
- A ty?- Zapytał się Kankuro spoglądając się na mnie. Otworzyłam oczy spoglądając na niego. Delikatnie przekręciłam głowę w bok spoglądając się na niego.
- Ja?- Powtórzyłam pokazując na siebie palcem wskazującym i delikatnie się uśmiechnęła.
- Tak ty.- Powiedziała zdenerwowana Temari. Czyli wiedziałam, że jest nerwowa jak się spodziewałam.
- Rozumiem.- Powiedziałam wstając po czym podeszłam do nich spoglądając na Temari.
- Mam z Sasuke udać się od północy zaczaić się tam i poczekać na piaskowy znak Gaary. Priorytetem misji jest odzyskanie zwoju. Jeśli się uda pojmać Shinobi, którzy skradli go żywcem. – Powiedziałam spokojnie zerkając na nią.
- To, że nie odpowiedziałam nie znaczy, że nie słuchałam. – Powiedziałam zerkając na Kankuro, który pokręcił delikatnie przecząco głową.
- Powinniśmy już wyruszać- Powiedział Gaara. Kakashi kiwnął głową.
- Sakura… Naruto… Za mną!- Powiedział i zniknął za drzewami biegnąc. Naruto ruszył za nim pośpiesznie. Sakura zatrzymała się przede mną spoglądając na mnie po czym z Sasuke i ruszyła dalej.
- Temari… Kankuro… Idziemy!- Powiedział wskakując na drzewo i pognał w las. Kankuro spojrzał się na mnie to na Sasuke i zniknął za bratem.
- Mam nadzieje, że nie schrzanisz tej misji. – Powiedziała Temari przyglądając się na mnie. Spojrzałam na nią.
- Jak nikt mi nie przeszkodzi to nie.- Powiedziałam do niej i spojrzałam na Sasuke.
- Idziemy!- Powiedziałam wskakując na drzewo przedzierając się dość szybkim tempie.
Słowa Temari ciut mnie zdenerwowały. Nie wiedziałam, że nie będą mi ufać. Rozumiem, że mnie nie znają, ale nie do przesady. Bym miała zawalić misję? Ja? Rozumiem czasami mam problemy, ale zawsze udaje mi się wykonać powierzone zadanie. Bardziej bym się martwiła o Sakure. Czy ona sobie poradzi z tym zadaniem?
Moja głowa pełna była nie potrzebnych myśli, których chciałam się pozbyć. Złapałam się za gałąź puszczając ją zrobiłam salto lądując na gałęzi i pognałam dalej. Sasuke przedzierał się tuż obok mnie nawet ciut szybciej. Widziałam jak wpatrywał się przed siebie tajemniczym spojrzeniem. A jego wargi wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu.  Ukazując jego zęby. Odbił się od gałęzi przeskakując dwie gałęzi i złapał je jednej zawisł tak na chwile spoglądając na mnie.
- Spowalniasz mnie?- Zapytał się przekrzywiając głowę w bok.  Zerknęłam na niego odbijając się od owej gałęzi.
- No nie wiem.- Powiedziałam nie zatrzymując się ani na chwilę. W końcu przed sobą miałam wiele jeszcze kilometrów. Zeskoczyłam z drzewa przedzierając się przez jezioro biegnąc pośpiesznie po wodzie. Sasuke biegł za mną wpatrując się przez chwilę na mnie.
- Umiesz chodzić po wodzie?- Zdziwił się a ja wypuściłam powietrze spoglądając na niego.
- To jest podstawowe umiejętności Shinobiego. – Powiedziałam przyśpieszając zerkałam na swoje odbicie w wodzie po czym wbiegłam w las. Odbiłam się od głazu po czym zaczęłam wspinać się pośpiesznie po wzgórzu.
- Wow!- Zawołał wspinając się za mną. Nie zerknęłam na niego. Po kilkunastu minutach byłam na górze i zaczęłam biec dalej przez łąkę do lasu. Koło mnie dobiegł Sasuke przyglądając się mi z uwagą z jednej strony było to trochę denerwujące.
- Nie wchodź mi w drogę jak będę walczył- Powiedział Sasuke wskakując na drzewo przedzierając się przede mną a ja zacisnęłam dłonie w pięści.
- Jeśli ty mi nie wejdziesz to się nie masz o co martwić. – Powiedziałam przyśpieszając kroku by wyrównać kroku czarnowłosemu.
Złapałam się gałęzi i zeskoczyłam na ziemię kucając za krzakami powoli związałam włosy i odsłoniłam spoglądając się w owy dom. Trudny był do namierzenia.
Owy dom był zbudowany z drewna. Jak dla mnie miał z góra trzy pomieszczenia. Kilka okien jedno wychodzące dokładnie naprzeciwko naszej kryjówki. Drzwi znajdowały się na południu i jak się nie myślałam na północy. Z komina nie wydobywał się dym. A w oknach można było dostrzec ruchy.
Sasuke wylądował cicho koło mnie kucając tak, że stykał się delikatnie ze mną. Pochylił się zerkając na owy budynek. Jego brwi delikatnie się zmarszczyły a oczy zmieniły barwę. Sharinagan? Tak te oczy nie było innego wyjście spoglądał się uważnie budynkowi i zerknął na mnie.
- Jeszcze nie ma pozostałych. –Powiedział spokojnym głosem a ja zerknęłam na wyznaczone miejsce.
- Jak widać jeszcze nie dotarli. – Powiedziałam czując jego oddycha na swojej szyi. I zmarszczyłam brwi zerkając na niego. Naszą twarz dzieliły zaledwie kilka centymetrów. Wpatrywałam się w jego czarne oczy nie mówiąc nic. Z resztą sam mi się przyglądał z tajemniczym spojrzeniem.
- Musimy wymyśleć jakiś plan.- Powiedział Sasuke a ja zmarszczyłam brwi spoglądając na domek i zmrużyłam oczy.
- Ja podbiegnę pierwsza użyje bomb dymnych po czym ty wbiegniesz do środka. – Powiedziałam spokojnym głosem a on się uśmiechnął
- Dobrze, ale ty będziesz na podwórku w razie gdy któryś ucieknie.- Powiedział spokojnym głosem a ja kiwnęłam nie chętnie głową.
~&~
Oboje siedzieliśmy w ciszy tak by nikt nas nie usłyszał, że tu jesteśmy Sasuke czasem mi się przyglądał, lecz ja starałam się to ignorować, lecz nie za bardzo mi to wychodziło. W kacu na niebie pojawił się napis z piasku
SASUKE… AYAKO…. DO DZIEŁA…
Spojrzałam się na Sasuke po czym zaczełam szybko biec w stronę domu czułam na sobie spojrzenie kogoś z piasku w ostatniej chwili ukryłam się pod oknem gdy ktoś wyrzucił mi na rękę nie opałek myślałam, że trzepnę tego kogoś tak że się nie podniesie.
 Słyszałam ciche rozmowy w budynku
- Widzicie Shinobi piasku mają cykora.- Zaśmiał się ktoś w środku.
Wyjęła z sakiewki trzy kuleczki były to bomby dymne. Spojrzałam się na krzaki i kiwnęłam głową by się przygotował. Po czym przez uchylone drzwi wrzuciłam owe kulki a po chwili rozsnuł się donośny huk i wydobył się dym. Sasuke wbiegł do środka a ja pobiegłam za jednym z uciekinierów. Zdarzyłam dostrzec jak Kakashi i Gara z drużynami ruszyli do ataku.  Biegła dalej za niebiesko włosym chłopakiem. Wbiegł do lasu zrobiłam pospiesznie pieczęć
- Katon: Dragon no Jutsu.- Powiedziałam i wypuściłam powietrze z płuc. Przede mną pognał ognisty smok zagradzając mu drogę ucieczki. Owy chłopak zatrzymał się i spojrzał na mnie spod byka. Przygotowałam się do walki.
Owy chłopak wyjął szybko kunie i rzucił je w moim kierunku. Wyjęłam swojego i zaczęłam je odpijać po czym zaczęłam biec w jego kierunku.
- Daton: Kengan no Jutsu- Powiedział a jego dłonie stały się skalne. Zaczął uderzać znacznie mocniej bolało. Upadłam na ziemię krzywiąc się wytarłam delikatnie wargi z krwi i sama uderzyłam go z pięści na tyle mocno, że odwrócił głowę po czym kopnęłam z całej siły w jego przeponę co sprawiło, że się skulił kaszląc z trudem łapał oddech z jego kieszeni wypadł zwój. Oboje spojrzeliśmy się na niego i nie wiem czemu rzuciliśmy się jednocześnie na niego, lecz byłam pierwsza i zdążyłam się uchylić od jego ataków. Schowałam się pośpiesznie za drzewo.
- Od dawaj zwój!- Krzyknął  nie znajomy denerwując się znacznie bardziej.
-  Nie ma mowy nie oddam zwoju.- Powiedziałam odchylając się przed kunaiem. Spojrzałam się na drzewo było na nim wiele wybuchowych notek w ostatniej chwili odskoczyłam. Upadłam czując silny podmuch wiatru i upadłam na ziemię. Odwróciłam się na plecy i w ostatniej chwili złapałam za ostrze kopnęłam go w brzuch po czym przewróciłam go na ziemię skoncentrowałam się robiąc pieczęć.
- Odori no Toushin- Powiedziałam i złapałam za Kunaia leżącego obok mnie. Przeciwnik zamrugał kilka krotnie.  Jednym uderzeniem zadałam kilkanaście ran upadł na ziemię a ja odeszłam kawałek dalej spoglądając na niego. Wstał uśmiechając się do mnie szyderczo.
- Pierwszy raz spotykam się z taką techniką.- Powiedział podchodząc bliżej.
- Sama ją wymyśliłaś?- Zapytał i zrobił krok do przodu.
- Wiesz, że z takim nożykiem nic mi nie zrobisz?
- Przykro mi zapomniałam z pokoju zabrać ze sobą mojej Katany.- Powiedziałam spokojnie patrząc się na błotną ciapę pod sobą. Nie mogłam uwolnić nóg. Zachwiałam się upadając na ziemię. Moje ręce też ugrzęzły w tym błocie. Spojrzałam na niego widząc jak wokół mnie zaczynają pojawiać się błotne igły. Zamknęłam oczy koncentrując się. Zebrałam chakre w dłoniach i wyrwałam się z techniki kunaiem starałam się odpierać ataki nie mogąc się poruszyć.  Kilka owych igieł drasnęły w moje ciało.
Zrobiłam pieczęć.
- Fuuton: kaze no ryuu- Powiedziałam uderzając dłońmi o siebie a wielki smok zaczął atakować przeciwnika.
- A jednak jesteś silniejsza niż mi się zdawało. –Powiedział i pociągnął ręką w której miał żyłki a w moim kierunku poleciały płonące shurikeny. Skoncentrowałam chakre odskakując z owego miejsca spojrzałam się na niego.
- Ja też się nie spodziewałam, że będę się tak cackać z tobą powinnam to szybko załatwić.- Powiedziałam z tajemniczym uśmiechem, lecz po chwili upadł na ziemię zmarszczyłam oczy zerkając na Sasuke.
- Coś ty zrobił!- Powiedziałam wściekła na niego za wmieszanie się w walkę.
- Powinnaś podziękować za pomoc.- Powiedział i zaczął przeszukiwać nie przytomnego wroga.
- Kurwa! A czy ja cię o to prosiłam! Mówiłam ci byś się nie mieszał w moją walkę.- Powiedziałam wściekła na niego i zaczęłam iść w stronę owego domku.
- Zwój już odzyskałam dawno.- Powiedziałam zerkając na niego wrogo a on spojrzał się na mnie zdziwiony.
- Naprawdę? Kiedy?- Zapytał podchodząc do mnie ruszyłam pośpiesznie do domu gdzie czekali już pozostali.
- Co zrobimy nie mieli zwoju.- Powiedziała zmartwiona Temari a ja podeszłam do niej wyjmując zwój.
- Nie wiem czy on tak wyglądał, ale jak zabrałam go mój przeciwnik nieźle się wściekł – powiedziałam podając jej zwój.
- Tak to ten zwój.- Powiedziała podając Gaarze, który go starannie ukrył.
- A co tak długo ci zajęło?- Zapytał się Kakashi, a ja spojrzałam na niego.
- Chciałam sprawdzić swoje zdolności i nową technikę, lecz ktoś odebrał mi taką możliwość.- Powiedziałam zerkając na Sasuke morderczym spojrzeniem.
- Oj nie patrz się tak na mnie.- Powiedział stając poważnie.
- Jestem ciekawa jak ty byś zareagował jak wmieszałabym się w twoją walkę.- Powiedziałam podchodząc do Gaary.
- Nieźle jej podpadłeś Sasuke.- Powiedział Naruto idąc za mną
- Przymknij się młotku.- Powiedział nie patrząc się na mnie ani razu.
- Jak dzieci…- zaczęła Sakura, a ja się na nią spojrzałam wrogo.
- Jak dzieci? Po prostu nie prosiłam się o pomoc w walce przez niego wyszłam na słabą osobie i uzgadniałam z nim, że ja nie wejdę mu w drogę gdy walczy a on mnie. – Powiedziałam, a Sakura opuściła głowę.
- Ja ją rozumiem…- Powiedziała Temari zerkając na męską część drużyny.  Zerknęłam na nią i zaczęłam iść.
- Nie musiał się mieszać.- Powiedziałam spokojniejszym głosem idąc za nimi. Odwróciłam się i po raz ostatni spojrzałam się na owy dom i uśmiechnęłam się. Mimo iż ktoś mi przeszkodził cieszyłam się, że w końcu mogłam pójść na misję. Od bardzo dawna chciałam udać się na jaką kolwiek. Każdy powoli zaczął biec przyśpieszając kroku kierując się do wioski piasku. Przyśpieszyłam biegnąc za nimi po czym spojrzałam się na plecy innych znikając w lesie.


niedziela, 16 lutego 2014

To co już wszystko w porządku?


Ciemność powoli otaczała moje ciało. O dziwo ból jaki wcześniej czułam zaczął powoli zanikać. Bardzo mnie to cieszyło.  Każdy oddech zdawał mi się być trudny do wykonania. Na twarzy czułam dziwne krople. Nie były one zimne, a tym bardziej ciepłe. Owa ciemność zaczęła stawać się coraz silniejsza, aż w końcu pochłonęła mnie w całości. Mimo, iż walczyłam nie byłam w stanie się z niej uwolnić. Mój krzyk chciał wydobyć się z gardła tylko, że nic z tego nie wyszło. Czułam palenie w gardle tak jakby ktoś wlewał mi na siłę wrzątek.
- Co z nią?
W oddali słyszałam ciche głosy. Zdziwiłam się gdy wiedziałam, że znam je. Tylko musiałam sobie przypomnieć do kogo one należały.
- Kto mógł jej coś takiego zrobić?- Zapytała się jakaś dziewczyna. W mojej głowie zaczęły pojawiać się urywki wspomnień.
- Nie wiem kto, ale nie miał żadnego sumienia.- Ponownie usłyszałam czyjś głos. Pragnęłam podążać w ich kierunku, lecz z jakiegoś powodu nie miałam siły.
- Jest silnie odwodniona i mocno poturbowana.- Głos ten należał do nieznanej mi dotąd osoby. Po moich plecach przeszyły ciarki.
- Musicie już wyjść.
-Dlaczego?
- Musi odpoczywać gdy się obudzi to zostaniecie natychmiastowo o tym poinformowani.
- Trzymam was za słowo. Chodźcie!
- Hai
Głosy tak jak szybko się pojawiły to tak samo znikły. A ja pozwoliłam ciemności otoczyć minie.
Od zawsze zdawało mi się, że w ciemności będzie zimno i strasznie, lecz nie tu. Tu czułam się bezpiecznie nie musiałam się niczego obawiać. Wiedziałam, że nie zostanę tu zraniona.
Jednak po upływie czasu ból zaczął wracać z dwukrotnie większą siłą. Zmarszczyłam brwi z bólu, a z gardła wydobył się cichy syk.
Na samym początku widziałam nie wyraźnie. Zamrugałam kilkakrotnie zerkając ponownie. Nie znałam tego miejsca. Ściany jakby to ująć białego koloru na sali znajdowały się jeszcze dwa inne łóżka.
Koło każdego mała szafka. Zerknęłam na swoje nogi. Byłam przykryta białą pościelą. Moje dłonie delikatnie leżały na niej obie owinięte bandażami. Zerknęłam po chwili na drzwi, które się otworzyły i weszła nieznana mi kobieta.
- Obudziłaś się w końcu- Powiedziała przyjemnym głosem spojrzałam na swoje dłonie.
- Gdzie ja jestem?- Wyszeptałam słabo rozglądając się w około. Było już widno zastanawiałam się jak długo byłam nieprzytomna. Lecz nie chciałam jak na razie się o to pytać. Wolałam poczekać jakiś czas.
- W szpitalu.- Odpowiedziała spojrzałam na nią nie pewnie.
- W szpitalu? Dlaczego?- Zapytałam się usiłując usiąść, lecz pielęgniarka powstrzymała mnie kładąc na ramieniu rękę.
- Nie wstawaj jesteś jeszcze osłabiona.- Powiedziała spokojnie uśmiechając się do mnie.
- Byłam na pustyni…- wyszeptałam przypominając sobie urywki.
- Tak. I zostałaś tam znaleziona.- Odpowiedziała mi opanowanym tonem.
- Kto mnie tu przyprowadził?- Zapytałam mrużąc brwi zerkając na pielęgniarkę, która spokojnie się uśmiechała. Czasem się zastanawiałam czy to naprawdę był jej uśmiech czy też sztuczny.
- Oczywiście twoja drużyna.- Powiedziała zerkając na mnie, a ja zmarszczyłam brwi.
- Moja drużyna?- Zdziwiłam się zerkając na nią.
- Tak twoja drużyna. Coś nie tak?- Wyszeptała patrząc się na mnie zmartwionym wzrokiem opuściłam głowę zastanawiając się nad tą drużyną i przypomniałam sobie nie zbyt miłe wydarzenie.  Spoważniałam po chwili.
- Są tu?- Zerknęłam na drzwi nie chciałam jak na razie z nikim rozmawiać, lecz wiedziałam, że to będzie nie do wykonania. Bowiem pewnie dostali rozkaz by poinformować ich o poprawi mojego stanu zdrowia. Więc wiedziałam już, co mnie czeka w najbliższym czasie. Co mi się nie zbyt podobało. Nie chciałam się tłumaczyć z tego co robiłam, a czego nie.
- Oczywiście martwią się o ciebie…- Powiedziała pielęgniarka poprawiając moja pościel spojrzałam na nią jak na wariatkę, która właśnie uciekła z zakładu psychiatrycznego.
- He?- Odpowiedziałam jej patrząc na nią nie zmieniając swojego wyrazu twarzy. Więc gdy tylko się na mnie spojrzała cofnęła się wystraszona.
- Dziwnie się zachowujesz może zawołam lekarza?- Zapytała się zmartwionym głosem podchodząc do drzwi chcąc przez nie wyjść.
- Nie. To tylko zmęczenie- uśmiechnęłam się delikatnie. Zerkając na nią spokojnie. Na szczęście uwierzyła mi i zaczęła nalewać mi do szklanki wodę.  Wypiłam powoli zawartość szklanki krzywiąc się z bólu.
- Mogę ich zawołać.- Powiedziała nie musiała mi mówić o kim jest mowa dobrze wiedziałam, kogo miała na myśli. Wzięłam szklankę w dłonie wpatrując się przez chwilę w wodę.
- Jak to nie sprawi pani kłopotów. – Powiedziałam spoglądając się na znikającą pielęgniarkę w drzwiach.
Na korytarzu było słychać głosy. Pewnie należały do lekarzy oraz innych pacjentów. Zamknęłam oczy gdy doszedł mnie donośny huk. Spojrzałam ze strachem na blondyna, który oczywiście bardzo cicho i spokojnie wszedł do sali, że o mały włos nie wyważył drzwi.
- Naruto?- Zdziwiłam się nie pewna czy dobrze widzę. Moje dłonie zacisnęły się mocniej na szklance którą miała właśnie w rękach.
- Tak to ja- Odpowiedział z uśmiechem na twarzy.
- Następnym razem nie rób takiego wejścia smoka.- Powiedziałam ciut oburzona każdy byłby wściekły na takie zachowanie.
-Gomene- wyszeptał zerkając na drzwi w których znajdowała się reszta.
- Jak się czujesz?- Zapytał się Kakashi co Mnie trochę zdziwiło. spojrzałam nie pewnie w bok. Wpatrując się w białą ścianę.
- Um… Dobrze…- wyszeptałam nie patrząc na nich.
- Naruto i reszta możecie nas zostawić samych?- Zapytał  Kakashi mimo iż, ja wiedziałam o co chodziło mu po tej głowie. Sakura złapała Naruto i Sasuke wychodząc z Sali. Zresztą tak samo postąpiła  pielęgniarka.
- Musimy pogadać.- Powiedział siadając na krześle.
„ O boże zapowiada się długa rozmowa” – myślałam zerkając na niego ze strachem. Po chwili opuściłam jednak  wzrok na ziemię.
- Więc zacznijmy od tego kto cię tak załatwił?- Zapytał spokojnym tonem. Spojrzał się na mnie starając się pewnie dostrzec jak zareaguje na to. Spojrzałam jedynie na dłonie. Bandaż jaki miałam na nich zaczął zmieniać barwę na bordowy.
- Spadłam ze wzgórza…- powiedziałam nie pewnie. Wiedziałam że wyczuje moje wahanie. Przecież nie mogę powiedzieć, że spotkałam jakiś ludzi na niej. Nawet nie byłam pewna czy naprawdę ich widziałam.
- Z wzgórza? Na pustyni? – Zdziwił się. Oczywiście nie uwierzył mi w to. Byłabym zdziwiona jak by było odwrotnie oczywiście.
- Nie wiem jak mam nazwać te ogromne górki z piaski.- Powiedziałam zła na niego. Spojrzałam Kakashiego zaciskając dłonie na szklance. Wiedziałam ze nie zbyt mi wierzył. W końcu byłam do tego przyzwyczajona.
- Uspokój się…- Powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu. Zacisnęłam bardziej dłonie co sprawiło, że zwrócił na to swoją uwagę.
- Łatwo panu mówić. – Powiedziałam oburzona nie patrząc na niego. Mój oddech był spokojny, mimo iż zadawał jak dla mnie niepotrzebne pytania.
- Chodziło mi o to kto cię zaatakował.- Powiedział przyglądając się mojej reakcji. Zadawałam sobie z tego sprawę, lecz nie mogłam dać po sobie poznać tego, że kogoś chyba widziałam na pustyni. Wolałam siedzieć cicho.
- A kto miałby mnie atakować? – Zdziwiłam się jakbym o niczym nie wiedziała. Kakashi zmrużył podejrzliwie swoje jedyne widoczne.
- To ja tu zadaje pytania nie odwrotnie.- Przypomniał mi co sprawiło ze zacisnęłam zęby mocniej. Musiałam się uspokoić. Poluźniłam swój uścisk na szklance.
- Nikt mnie nie zaatakował rozumie pan.- Powiedziałam spokojnie. Spojrzałam na niego.  O dziwo byłam poważna.  
- Twoje rany nie są dowodem na to co mówisz.- Powiedział pokazując na bandaże. Spojrzałam na niego i wzruszyłam delikatnie ramionami. Tym razem to on zacisną dłonie w pięści. Po chwili jednak schował je do kieszeni w spodniach i oparł się o ścianę
- A po co mieli by mnie atakować? Zgubiłam się na pustyni wcześniej czy później zdechła bym tam. Po co mieli by marnować na mnie siły?- Zapytałam ironicznie co nie spodobało się Kakashiemu, a mnie mało to obchodziło. Miałam dosyć tych wszystkich pytań.
- Ayako!- Uniósł głos, lecz jeszcze nie krzyczał. Widać, że trudno jest wyprowadzić go z równowagi nie tak jak inni.
- Proszę pana nie okłamuje pana to jest logiczne, że nie traciliby siły na osobę, która ledwie co zipie. Czyż nie? Proszę mi już nie zadawać tak głupich pytani. – Powiedziałam zerkając przed siebie.
- Kiedy będę mogła opuścić szpital?- Dodałam mimo, iż znałam odpowiedz na swoje pytanie chciałam chodź raz się mylić.
- Nie wiemy jeszcze to zależy od lekarz.- Powiedział podchodząc do okna.
- Oczywiście!- Krzyknęłam zła, a zarazem poirytowana tym wszystkim.
- Ayako…- Upomniał mnie tym razem spokojniej. Spojrzałam na niego wściekłym wzrokiem.
-  Co tym razem?- Zapytałam się podnosząc przy tym ton.
- Nie takim tonem.- Powiedział odwróciłam jedynie głowę w bok nie zwracając na niego uwagi.
Nie wiedziałam, czemu pozostali wchodzili do sali osobno. Pierwszą osobą, która weszła był nie kto inny jak Naruto. Usiadł na krześle patrząc się na mnie.
- Jak się czujesz?- Zapytał się zmartwionym tonem. Nie patrzałam się na niego. Moje dłonie zaciskały się niebezpiecznie na szklance.
- Dobrze…- Odpowiedziałam krótko i zwięźle.
- Wiesz jak się martwiliśmy o ciebie.- Powiedział a mi zachciało się śmiać mogłam jeszcze uwierzyć w to, że on ale Sasuke, a tym bardziej  Sakura. 
- O mnie?- Zapytałam się nie pewnie.
- Tak o ciebie!- Krzyknął nagle, aż podskoczyłam. Kiedyś mu za to przywalę. Spojrzałam na mokrą plamie która pojawiła się na pościeli po wylaniu wody.
- Sakurka z wszystkich sił biegła by cię dogonić!- Ponownie krzyknął coraz bardziej uważałam, że jest w niej mocno zakochany.
- Landryna biegła chcąc mnie dogonić?- Ponownie zadałam pytanie z niedowierzaniem w głosie co nie spodobało się zbytnio Naruto.
- Tak… I to nie jest LANDRYNA!- Powiedział zmieszany nie wiedząc jak na to zaaragować. W prawdzie nawet poprawił mi odrobinę nastrój.
- Wątpię…- Powiedziałam odwracając wzrok. Słyszałam jak nabiera gwałtownie powietrza.
- Ayako!- Krzyknął zły na mnie.
- Mówię prawdę Sakura starała się was dogonić, a nie mnie.- powiedziałam spokojnie spoglądając się na niego.
- Czemu w to wątpisz. - Zerknął smutno na mnie. Wzruszyłam jedynie ramionami co sprawiło, że Naruto zaczął się coraz bardziej denerwując.
- Mówię to co wiem Naruto. – Powiedziałam spokojnie zerkając na niego. Po chwili jednak opuściłam wzrok. Po chwili jednak ktoś zapukał w drzwi. Zerknęłam na nie gdzie pojawiła się Sakura.
- Naruto rusz tę dupę nie tylko ty chcesz z nią porozmawiać – Powiedziała zła na blondyna. Zmarszczyłam brwi po czym ciężko westchnęłam. Spojrzałam jeszcze raz na Naruto.
- Na razie!- Zawołał Naruto z uśmiechem wybiegając z sali. Uśmiechnęłam się delikatnie. Do środka weszła nie pewna Sakura. Spojrzałam na nią i delikatnie się uśmiechnęłam. W prawdzie nawet dobrze nie było widać czy się uśmiecham czy po prostu skrzywiłam się z bólu.
- Przepraszam…- Wyszeptała zerkając na mnie smutnym spojrzeniem. Spojrzałam na nią nie dowierzając za to co słyszę.
- Za co?- Zdziwiłam się. Nie miałam pojęcia co myśleć o tym wszystkim. Wolałam jak Sakura była dalej taka jaka była.
- Za moje zachowanie.- Powiedziała smutno, a ja zerknęłam na nią nie pewnie.
- Nic się nie stało.- Wyszeptałam nie pewnie zamykając oczy.
- Przepraszam nie chcę ci przeszkadzać więc pójdę już odpoczywaj. – Powiedziała wychodząc, a ja oparłam głowę o poduszkę zerkając na sufit. Zamknęłam oczy by chodź odrobinkę się zdrzemnąć.
~&~
Powoli otworzyłam oczy zerkając na okno. Ile to ja spałam? Przetarłam delikatnie oczy krzywiąc się. Po chwili przeciągnęłam się.
- W końcu się obudziłaś. – Powiedział znajomy mi głos. Spojrzałam się w czarne oczy Sasuke. Moje oczy delikatnie się zwęziły.
- A nie widać.- Powiedziałam zerkając na niego. I cicho prychnęłam zakładając ręce na piersiach.
- Wciąż jesteś zła za tą łazienkę? – Zapytał  zerkając na mnie tajemniczym spojrzeniem.
- Czy to nie logiczne. – Powiedziałam zerkając na niego. - Wszedłeś mi do łazienki.- Powiedziałam zła na niego.
- Miałaś ręcznik.- Powiedział, a ja poczerwieniałam na twarzy.
- I co z tego, że miałam ręcznik…- wyszeptałam nie patrząc na niego, a on się uśmiechnął chciałam by przestał się na mnie tak patrzeć.
- To o co się tak wściekłaś bo wątpię ze o to, że ciebie widziałem.
- Myślisz, że będę jak Sakura… jesteś w błędzie po prostu nie spodziewałam się, że wleziesz mi do łazienk,i a powinieneś wiedzieć, że lepiej nie włazić dziewczynie do łazienki. –Powiedziałam wypuszczając powietrze co sprawiło, że się zaśmiał.
- Bardzo zabawne! No naprawdę…- powiedziałam pod denerwowana i spojrzałam w okno.
- Twoi rodzice widzieli cię bez ubrań więc czego się wstydzisz.
- Przykro mi, ale nie miałam rodziców. I co cię to obchodzi o co jestem wściekła może po prostu czuję upokorzenie i wstyd. – Powiedziałam zerkając na niego, a on spokojnie się na mnie spojrzał.
- I muszę kłamać przed Sakurą. – Powiedziałam w prawdzie tak czy siak nie powiedziała bym o tym Sakurze. Po prostu wiedziałam co by się stało.
- Jak chcesz możesz jej powiedzieć, ale mogę ci powiedzieć co się stanie.- Powiedział spokojnie. Po czym przysuną krzesło bliżej łóżka na którym leżałam.
- Co takiego?- Zapytałam zerkając na niego. Sasuke uśmiechnął się złośliwie.
- Jeszcze tego nie zauważyłaś?- Zapytał z tym uśmieszkiem na twarzy.
- Oczywiście zauważyłam jej dziwne zachowanie i nie martw się nie chce o tym nawet wspominać i myśleć o tym.- Powiedziałam zerkając na niego i delikatnie się uśmiechnęłam.
- I przepraszam.- Powiedział zwieszając głowę co mnie zdziwiło.
- Za to ze weszłam ci do łazienki nie zrobiłem tego specjalnie po prostu ten cholerny głupek imieniem Naruto wylał na mnie gorący napój gdy spytałem się czy łazienka jest wolna służąca powiedziała, że tak, więc wszedłem i wtedy zostałem powalony uderzeniem. – Powiedział. Poczułam się winna tego co się wydarzyło w łazience..
- Przepraszam, że cię uderzyłam, ale…- Powiedziałam zerkając na ziemię.
- Nic się nie stało nikt z nas nie zawinił.- Powiedział spokojnie. Spojrzałam na niego. Nie wiedziałam czemu nie podobał mi się ten jego spokój.
- Ale drugi raz mnie bić nie musiałaś.- Powiedział mrużąc czoło.
- To nie musiałeś mierzyć mnie tak wzrokiem po prostu mogłeś wyjść, a nie.- Powiedziałam zakładając ręce na piersi.
- Więc wszystko jasne?- Zapytał, a ja zmrużyłam oczy nie pewnie zastanawiając się nad tym.
- Tak po prostu zapomnijmy o tym co miało miejsce w gorących źródłach. – Powiedziałam spokojnie z uśmiechem na twarzy.
- Nie wiem czy to będzie możliwe do wykonania.- Powiedział zasłaniając usta. Spojrzałam na niego z nienawiścią w oczach.
- Zachowam to dla siebie.- Powiedział spokojne spoglądając na mnie.
- Jak komuś powiesz zginiesz.- Powiedziałam pokazując na niego palcem wskazującym. Nie żartowałam mówiąc to.
- Przecież nic takiego nie widziałem.- Powiedział spokojnie podnosząc delikatnie ręce do góry w geście poddania się.
- Koniec tematu nie wspominaj o tym…- Powiedziałam spoglądając się przed siebie.
- Dobrze niech ci będzie. – Uśmiechnął się podając mi rękę. Uścisnęłam ją delikatnie po czym zabrałam kładąc na pościeli.
- Dziękuje…- powiedziałam oddychając spokojnie natomiast Sasuke delikatnie się uśmiechnął. I umilkliśmy oboje. Nie miałam powodów by rozmawiać z nim i z resztą on tak samo.
Czas mijał nam w milczeniu. Po pewnym czasie w końcu przyszedł do mnie lekarz, który pozwolił mi już opuścić szpital. Wstałam zerkając na Sasuke po czym wyszłam z sali i zaczęłam kierować się na podwórko od razu dostrzegłam Sakure. Podeszłam do niej i usiadłam nie wiedząc za bardzo czy dobrze postępuje.
- Coś się stało?- Zapytałam nie pewnie zerkając na nią.
- Nie to nic takiego.- Powiedziała spokojnie.
- Rozumiem.- Wyszeptałam nie wiedząc zbytnio co powiedzieć wiedziałam, że jak coś nie tak powiem to może wpaść w szał, a przed chwilą udało mi się ciut załagodzić kłótnie z Sasuke. Miałam wpakować się w kolejną kłótnie.
- W końcu jesteśmy wszyscy razem, więc możemy zaczynać naszą misję. – Powiedział Kakashi podchodząc do nas z Sasuke, Naruto i trzema innymi osobami.
- Ayako to jest Temari.- Powiedział spokojnie Kakashi pokazując na dziewczynę z wielkim wachlarzem na plecach miała cztery kiteczki na głowie.
- Miło mi cię poznać Temari.- Powiedziałam kłaniając się delikatnie.
- To jest Kankuro.- Powiedział na dziwnie ubranego i pomalowanego chłopaka. Kiwnęłam jedynie głową.
- A ten tutaj to…
- Sabaku no Gaara.- Przedstawił się spokojnym głosem Uśmiechnęłam się do niego.
- Milo mi was poznać.- Powiedziałam do nich zerkając na Kakashiego.
- Wiesz, że przyszliśmy wzmocnić nasze stosunki sojusznicze, więc mamy pomóc im w schwytaniu pewnych ludzi.- Powiedział Kakashi.
- Rozumiem.- Powiedziałam spokojnie wstając po czym podążyłam w stronę bramy.
- Już lepiej się czujesz?- Zapytał się Gaara spojrzałam się na niego.
- Dobrze się czuję.- Powiedziałam spokojnie zerkając na nich.
- Gdzie idziemy Kakashi?
- Nie martw się nie daleko i to oni prowadzą.- Powiedział pokazując na ruszającą już trójkę Shinobi z piasku. Pognałam za nimi w milczeniu przyglądałam się im z uwagą.
- Nie powinnaś tak robić.- Powiedział Kakashi zwalniając tak by wyrównać tępa do mojego.
- Jak?- Zdziwiłam się spoglądając na niego. Poprawiłam delikatnie włosy.
- Iść za nami znów chcesz się zgubić.- Powiedział spokojnie.
- Nie zgubie się.- Uśmiechnęłam się delikatnie.
Kakashi biegł tuż obok mnie spoglądałam na ziemie starając się dotrzymać ich kroku. Gaara rozmawiał z Naruto jakby znali się od dziecka. Sasuke biegł kolo milczącej Temari pewnie, dlatego wybrał właśnie ją. A Sakura biegła koło Kankuro gdzie oboje zaskakująco milczeli.
Cała podróż zajęła nam cały dzień, gdy dotarliśmy na miejsce oparłam się o drzewo ciężko oddychając.
- Słaba jesteś…- zaczęła Temari a ja zerknęłam na nią. Zignorowałam ją idąc w stronę Kakashiego.

- Odpocznijcie jutro porozmawiamy o naszym planie- powiedział. Podeszłam do drzewa obierając się o nie, po czym zasnęłam jak zabita.

niedziela, 9 lutego 2014

KIM DO CHOLERY JESTEŚCIE!!

Czas płynął jak dla mnie za wolno wpatrywałam się smutnym spojrzeniem w piasek unoszący się na zewnątrz. Zastanawiałam się nad wieloma sprawami. Lecz nie potrafiłam na nie odpowiedzieć. Nie wiedziałam jak.
Spojrzałam się na swoją prawą nogę, która mocno krwawiła. Rana była nie zbyt głęboka, lecz poszarpana. Mało mnie ona przejmowała z resztą jak zwykle.  Z plecaka wyjęłam apteczkę i powoli zaczęłam oczyszczać ranę.
Wyjęłam bandaż i gazę, po czym położyłam na ranę i owinęłam starannie nogę opierając się o ściany jaskini. Mogłam nawet teraz powiedzieć, że była bardzo nie wygodna. Ściany mojej krajówki były strasznie nie równe zazwyczaj jak dobrze pamiętałam trafiałam do jaskiń, które zazwyczaj były o wiele większe i w prawdzie wygodniejsze. Jak każda jaskinia miała też swoje plusy nie musiałam się obawiać.
Oparłam głowę o ścianę zamykając oczy i powoli uderzałam ręką o ziemię w danym rytmie. Nie mogłam pozbyć się dziwnego wrażenia. Ale nie potrafiłam ocenić, co to było. Strach? Chyba nie to. Radość? Może odrobinę. Lecz czemu się cieszyłam? Może, dlatego że zostałam sama? Nie. Może, dlatego że mogę odpocząć? Wątpię w to. Więc skąd się wzięła moja radość. Nie miałam pojęcia. W mojej głowie była wielka pustka. Tak jakby powstała tam czarna dziura, która wchłonęła wszystko.
Siedziałam wpatrując się w ścianę. Nie mrugając. Nie mówiąc kompletnie nic, a tym bardziej nie myślałam. Po prostu tylko siedziałam nie zwracając na nic uwagi.
Odgarnęłam włosy z twarzy po pewnym czasie i spojrzałam na zewnątrz. Burza wciąż trwała, a ja? Uśmiechnęłam się szeroko. Nie wiedziałam, czemu przecież zgubiłam się i to sprawiało, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech? Nie? Pokręciłam przecząco głową musiałam pomyśleć, co później.
Co zrobię, gdy burza ustanie? To będzie trudne bym mogła odnaleźć landrynę i resztę.  Moje ślady zostały już kompletnie zatarte. Nie miałam nawet najmniejszych szans znaleźć ich nie wiedząc, w jakim kierunku nawet podążałam a tym bardziej jak daleko się oddaliłam.
 Musiałam sama sobie jakoś poradzić. Tylko, w jaki sposób. Oczywiście wiedziałam, że warunki nie będą mi pomagać. W dzień, bowiem na pustyni jest cholernie gorąco. Wiec będę musiała maszerować w nocy, gdy temperatura gwałtownie spada. To przynajmniej da mi jakąś szansę przetrwania.  Tak samo jak musiałam oszczędzać wodę oraz jedzenie. Wypuściłam powoli powietrze przez zęby.
Moje oczy powoli się zamknęły ze zmęczenia czekaniem. Oddychałam zaskakująco spokojnie powoli zasypiając skulona w kłębek.
~&~
Powoli otworzyłam oczy rozglądając się wokoło siebie, po czym spojrzałam na wyjście. A zewnątrz się już uspokoiło. Uśmiechnęłam się słabo przecierając oczy, po czym zebrałam swoje rzeczy i wstałam wychodząc.
Na moją twarz padły pierwsze od kilku dni promienie światła zmrużyłam oczy. Mogłam stwierdzić ze nie długo będzie noc. Lecz to były jednie moja intuicja. Plecak nałożyłam na plecy idąc przed siebie.
Przedzierałam się przez piasek rozglądając się wokoło siebie, lecz nic się nie zmieniało.
Krajobraz otaczający mnie był taki sam. A mianowicie wszędzie był złocisty piasek w upływem czasu robiło się to coraz bardziej denerwujące. Nie wiedziałam czy w ogóle się oddalam. Dla mnie wyglądało to tak jakbym stała w miejscu bądź, co gorsza kręciła się w koło. Nie zniosłabym drugiej myśli.
Ale nie mogłam się poddać musiałam podążając dalej nie ważne jak ciężko było. Nie mogłam się poddać w końcu po tak długiej przerwie w końcu mogłam udać się na kolejną misje tak jak było to teraz. Po kilku tygodniowej przerwie w końcu dostałam misje. Oczywiście zaczęła się strasznie, lecz chciałam ją ukończyć. Musiałam jedynie dotrzeć do wioski piasku. Jestem właśnie na pustyni musiałam jedynie na niej znaleźć ową wioskę.
- To będzie proste…- Powiedziałam sama do siebie, aby chodź odrobinę siebie zmotywować. Wspinałam się na jakiegoś wzgórze zsuwając się z piachem na dół. Podparłam się rękoma wspinając się, co było trudne gdyż nie mogłam się o nic podeprzeć czy po prostu nie było niczego, czego mogłam się złapać.
Ciężko oddychałam, gdy w końcu udało mi się dotrzeć na szczyt wzgórza zerkając przed siebie i zmarszczyłam brwi.
- Piasek…- powiedziałam chodząc z górki. W prawdzie można powiedzieć, że z jechałam z niej upadając na kolana a na ziemie zaczęły kapać krople potu… nie mogłam złapać powietrza tak bardzo zmęczyłam się zwykłym wspinaniem się.
- Kurwa!!!! Gdzie ja do cholery jasnej jestem?- Wydarłam się rozglądając się w okół siebie kopiąc piasek chcąc się na czymś wyżyć, lecz nie przyniosło to zbyt dobrego rezultatu.
Zaczęłam przedzierać się dalej przez piasek zastanawiając się czy w ogóle szłam w odpowiednim kierunku.
- Nie poddawaj się…
Szłam dalej oddychając spokojnie by się uspokoić i nie męczyć się zbyt bardzo. Oczywiście czułam już oznaki zmęczenia, lecz nie zwracałam uwagi idąc dalej. Słońce już zaszło, więc czułam ulgę. Przyjemny zimny powiew wiaterku dodawał mi zaskakującej siły.
Zaczęłam szybciej się przedzierać chcąc jak najdalej się oddalić i oczywiście znaleźć bezpiecznie schronienie przed słońcem i bym mogła odpocząć.
Musiałam oczywiście uważać by nie wpaść w ruchome piaski czy nie zostać zaatakowanym przez jakieś zwierze… Miałam nadzieje, że nic mnie już nie takiego nie spotka… Lecz czy mogłam mieć taką nadzieje? Na tej pustynia zaczęło mi się zdawać, że zaczynam być bardziej pesymistyczna niż do tych czas. Nawet potrafiłam kłócić się sama z sobą najbardziej obwiniałam siebie za to, że zgubiłam swoją drużynę… to było zbyt bardzo poniżające jak dla mnie.
- Jak mogłam zgubić Landrynę!
- No nie szkoda mi zgubić Sasuke, ale czemu właśnie teraz musiałam się zgubić?
Miałam mieszane myśli z jednej strony cieszyłam się z tego ze się zgubiłam natomiast z innej strony nie.
- Jeszcze kawałek…
W oddali zaczęłam widzieć jakieś skały. Zmrużyłam oczy ciut nie wierząc własnym oczom. Zbliżyłam się do owych skał siadając na ziemi i oparłam się o ścianę, po czym wyjęłam butelkę wody pijąc łapczywie jej zawartość.
Oddychałam ciężej skuliłam się. Po chwili wyjęłam śpiwór chowając się w nim kuląc się z zimna i zamknęłam oczy. Do moich uszu zaczął dochodzić znajomy głos. Burczało mi już w brzuchu, więc wzięłam Jedną Kanapkę zjadając ją by chodź odrobinę uspokoić głód.
Zasnęłam po pewnym czasie.
~Naruto~
Kręciłem się nie spokojnie czekając, kiedy właśnie wyruszymy do poszukiwań, lecz Kakashi-sensei kazał nam na niego poczekać a on sam gdzieś polazł. To było denerwujące. Czemu musieliśmy czekać, gdy ona gdzieś się błąka sama.
- Naruto przestań się tak kręcić.- Powiedziała zdenerwowana Sakura spojrzałem się na nią i usmiechnąłem się.
- Ale Sakurka, powinniśmy już ruszyć a nie.- Powiedziałem podenerwowanym tonem. Spojrzałem na Sasuke, który siedział jak gdyby nic się nie stało. Miał zamknięte oczy tak jakby spal. Miałem ochotę mu przywalić za to jego zachowanie. Złapałem go za jego bluzę podnosząc do góry.
- Naruto zostaw go!- Krzyknęła jak zwykle wściekła Sakura.
- O co ci chodzi młotku.-Powiedział spokojnie, Sasuke za spokojnie jak dla mnie. Zazgrzytałem z wściekłości zębami.
- O co!! Zaraz ci powiem! Powinniśmy jej szukać, a nie tu siedzieć!- Krzyknąłem patrząc się w jego czarne oczy.
- Mogła się nie gubić.- Powiedział spokojnie Sasuke nie wytrzymałem, a moja pięść uderzyła w jego twarz z łoskotem. Nie zdążyłem drugi raz uderzyć gdyż Sakura jak zwykle mnie powstrzymała. Czasem potrafiła być denerwująca. Nie rozumiałem tego, dlaczego każda dziewczyna uganiała się za nim, co on ma w sobie, że wszystkie za nim szalały. Zamknąłem oczy, aby się uspokoić Odwróciłem się oddalając się od nich czekając na Kakashi- sensei.
 - Kakashi-sensei pośpiesz się.- Wyszeptałem zerkając na rozciągającą się pustynię.
~Kakashi~
Przedzierałem się przez pustynię rozglądając się wokoło szukając, jakiej kolwiek poszlaki. Jakiego kolwiek śladu.
- Pakkun znalazłeś jakiś trop?- Zapytałem się psa, który ma brązowe futro, a na uszach i pysku ma ciemniejszy brąz. Prawa ręka jest owinięta bandażem. Nosi opaskę ninja wokół głowy. Jest ubrany w standardowe ubranie ninkenina - z tyłu peleryny widnieje znak heno-hej-moheji. Często marszczy czoło i ma lekko przymrużone oczy.
- Przykro mi Kakashi lecz nie znalazłem żadnego śladu.- Odpowiedział Pakkun biegnąc dalej zatrzymał się jednak przy jakiejś skale wąchając ją.
- Znalazłem jakiś ślad.- Powiedział podbiegłem do niego zerkając na skale gdzie znajdowała się krew.
- Dobra robota Pakkun podążaj za nim.- Rozkazałem i odwróciłem się do niego plecami.
- Dobrze Kakashi.- Powiedział i zaczął szybko się przemieszczać. Wróciłem do naszej kryjówki i tak jak mogłem się spodziewać moja drużyna była w czasie zażartej kłótni.
- Spokój!- Powiedziałem zerkając na nich.
- Ale Kakashi-sensie…- Zaczął Naruto podbiegając do mnie.
- Nie teraz Naruto. Pakujcie się wyruszamy.- Powiedziałem czekając na nich na zewnątrz gdy w końcu do mnie dotarli mogliśmy ruszyć. Musieliśmy ją znaleźć jak najszybciej się da. Mogła nie przeżyć… Pierwszy raz mi się zdążyło zgubić podopiecznego w ten sposób jak teraz.
- Ale gorąco!- Jęknął niezadowolony Naruto.
- Przestań mięczaku- Powiedział do niego Sasuke. Zwiesiłem głowę ignorując ich kłótnie
- Nie mamy czasu na wasze kłótnie!- Krzyknęła wściekła Sakura, co w prawdzie bardzo mnie zdziwiło. Zamrugałem kilka razy okiem zerkając na różowo włosą i uśmiechałem się. Chodź jedna rozumie, w jakiej jesteśmy sytuacji i nie ma czasu na kłótnie.
Sakura biegła tuż, obok Sasuke chcąc z nim o czymś porozmawiać, lecz jak zwykle nic te starania nie przyniosły wyczekiwanego rezultatu.
~Sakura~
Po raz kolejny nie udało mi się chodź odrobinkę porozmawiać z Sasuke w prawdzie zaczęłam nawet wątpić w to czy to będzie kiedykolwiek możliwe. Mimo to wciąż chodź trochę chciałabym z nim porozmawiać przynajmniej przez krótki czas tak jak było na egzaminie na chinina pierwszy raz byłam szczęśliwa. Mogłam ich obydwóch ochraniać, mimo iż nie za dobrze mi to szło. Czułam się w tedy potrzebna. Wiele w tedy zrozumiałam. Najbardziej to, że stałam w miejscu chowając się za ich plecami nie mogłam już na to pozwolić. Musiałam to ja teraz się do czegoś przydać, ale nie miałam pojęcia, w jaki sposób. W prawdzie nie byłam pewna czy to kiedyś nastąpi.
Zerknęłam na Kakashiego, który podążał ciut przede mną miał poważny wyraz twarzy. Biegłam za nimi starając się dotrzymać ich tępa. Zaczęłam się zastanawiać czy dobrze postąpiłam. Byłam dla Ayako nie zbyt miła. Może powinnam ją przeprosić? Tak powinnam być dla niej znacznie milsza w końcu już nie jestem jedyną dziewczyną w drużynie. Uśmiechnęłam się szczęśliwa z tego właśnie faktu.
- Sakura coś cię martwi?- Zapytał się Kakashi-sensei a ja spojrzałam przed siebie.
- Co się stanie, jeśli jej nie znajdziemy sensei??- Zapytałam się nie zwracając na pozostałą dwójkę zbyt wielkiej uwagi.
- Nie gadaj głupot Sakurka!- Krzyknął łamiącym się głosem Naruto. Wiedziałam, że chciał ją znaleźć by moc ja ochronić taki już był Naruto. Głupi i odważny.
- Nie martw się Sakura znajdziemy ją. – Powiedział z uśmiechem sensei a ja nie pewnie kiwnęłam głową zastanawiając się skąd on bierze tę pewność nie mamy pojęcia czy się ukryła a tym bardziej czy podążamy za nią.
- wątpisz w moje zdolności?- Zapytał się sensei. Pokręciłam przecząco głową.
- nie o to chodzi po prostu skąd mamy wiedzieć, że podążamy w odpowiednim kierunku. A nawet, jeśli to możemy nie zdążyć na czas.- Powiedziałam zmartwionym głosem.
- więc przestańcie narzekać i przyspieszmy może akurat zdążymy i nic jej nie będzie.- Powiedział, Kakashi przyspieszając. Podążyłam za nimi miał racje mniej gadanie a więcej działania. Nie mieliśmy czasu by narzekać. Nie mogłam tracić czasu na takie błahostki.
- Dobrze Kakashi-sensei- powiedział Naruto przyśpieszając biegł właśnie koło Sasuke i żadne na siebie nie spojrzało pierwszy raz byli spokojni nie kłócąc się czy wyzywając się jak mieli to w zwyczaju.
Przedzieraliśmy się przez piasek dłuższy czas. Słońce już dawało o sobie znać parząc skórę. Na mojej twarzy zaczęły się pojawiać pierwsze oznaki zmęczenia, którym były krople potu i przyspieszony oddech. Mimo to nawet nie zwolniłam nie mogłam być ciężarem dla nich nie teraz mieliśmy ważniejsze zadania.
Czułam jednak na sobie spojrzenia pozostałych przygryzłam jedynie wargę przyśpieszając zniecierpliwiona.
~Sasuke~
Zdziwiłem się widząc jak Sakura gwałtownie przyspieszyła. Zmarszczyłem brwi nie zwracając uwagi na nerwowego Naruto.  Ciekawiło mnie, w jaki sposób Kakashi wie, w którym kierunku podążała. Przecież wszystkie ślady zatarła burza, więc jakim cudem…
Przed nami widać było znajomego mi psa zmarszczyłem brwi
- Pakkun?- Zdziwiłem się podbiegając do niego zatrzymując się.
- Była tu przez dłuższy czas. – Powiedział pies do Kakashiego a my weszliśmy do jaskini spojrzałem się na piach i zmarszczyłem brwi.
- Krew.- Powiedziałem zerkając na pozostałych.
- tu odpoczniemy.- Powiedział Kakashi a ja poderwałem się by zacząć się z nim kłócić, lecz wyręczył mnie młotek.
- Ale Kakashi-sensei nie mamy czasu sam pan widzi krew musimy iść dalej.- Powiedział zdenerwowany Naruto.
- Naruto! Ty i Sasuke dacie rade iść, lecz Sakura nie jest taka jak wy potrzebuje odpoczynku.- Powiedział zerkając na dziewczynę spojrzałem się na nią i z nie zadowoleniem musiałem przyznać prawdę. Różowo włosa oddychała ciężko mrużąc oczy trzymała się kurczowo za klatkę. Aby dotrzymać nam kroku musiała zużyć swoją chakre nic dziwnego ze musimy odpocząć.
- Ale…
- młotku jak ruszymy teraz będziemy musieli szukać Sakury, bo nie dotrzyma nam kroku.- Powiedziałem siadając pod ścianą w końcu ten Młotek spojrzał się na nią i zrozumiał siadając pod ścianą.
Zamknąłem oczy starając się uspokoić swoje szalejące w głowie myśli. Nie chciałem myśleć o najgorszym. Nie wiedziałem, czemu wiedziałem, że będzie żyć. Nie mogła zginąć oczywiście nie teraz. Zmarszczyłem brwi czując czyjś dotyk na swoim ramieniu otworzyłem oczy zerkając na zmartwione spojrzenie Sakury.
- Czego?- Wycedziłem nie spuszczając z jej wzroku
- Proszę zjedz coś.- Powiedziała podając mi coś do jedzenia nie wiedziałem, co to, lecz też nie chciałem ważne było, że jest jadalne.
Wziąłem od niej i powoli zacząłem jeść musiałem odzyskać siły by podążyć dalej.  Po zjedzeniu każdy z nas poszedł spać jak gdyby nic się nie wydarzyło.
~Ayako~
Przeciągnęłam się słysząc strzelanie kości w prawdzie w ogóle się nie wyspałam wciąż byłam tak samo zmęczona jak wcześniej. Wypuściłam niezadowolona powietrze i wstałam pakując śpiwór nie miałam czasu do stracenia musiałam podążać dalej.
Zaczęłam iść zasłaniając chustką twarz tak, że było widać jedynie moje oczy. Podążałam dalej przed siebie nie zwracając na nic już uwagi po prostu moim celem było wszystko, co znajdowało się przede mną. Nie ważne, co to mogłoby być.
Uporczywy upał wcale mi nie pomagał mogłabym powiedzieć ze nawet zwolniłam tępa nie mogąc się prawie poruszać spojrzałam się na słońce ciężko oddychając. Po raz któryś z kolei wspinałam się na wzgórze denerwując się, iż po raz setny nie mogła na nie za pierwszym razem podejść tylko musiałam powtarzać to kilkakrotnie.
Biegłam przed siebie nie zwracając na ból w nodze do oczu napłynęły mi łzy. Za wszelką cenę starałam się je powstrzymać. Nie chciałam by zaczęły cieknąć mi po policzkach. Od dawna już nie płakałam. I nie chciałam ponownie zaczynając płakać. Nie miałam sił na to. Przedzierałam się przez pustynie starając nie na nic nie patrząc. Chciałam jak najszybciej dotrzeć do swojego celu.
 Ale jaki miałam? Dokąd tak podążałam? Jak długo to mi zajmie? Czy dam radę jednak tam dotrzeć?
 Nie znałam na żadne z tych pytań odpowiedzi i prawdzie wątpiłam bym znalazła chodź odrobinę więcej siły by dotrzeć tam.  Mimo to wciąż biegłam dalej przed siebie.
- Jak myślisz lider będzie zadowolony?- Usłyszałam w oddali donośny glos i zmrużyłam brwi starając się wspiąć na kolejną górkę.
- Ciszej ktoś może nas usłyszeć.- Powiedział drugi głos. Zaczęłam się zastanawiać czy naprawdę słyszałam głosy czy to były już moje omamy. Wbiegłam na wzgórze spojrzałam na dół.
- A jednak to były tylko moje omamy.- Wyszeptałam zjeżdżając po piasku upadając na kolana syknęłam z bólu i podążyłam dalej krzywiąc się z bólu. Przygryzłam wargę biegnąc przed siebie chwiejąc się na prawą bądź na lewą stronę. A obraz zaczął mi się rozmazywać walczyłam ze zmęczeniem zdjęłam plecak pozbywając się niepotrzebnego bagażu biegnąc dalej.
Moje spojrzenie zmieniało się. Każdy miesień zaczął w bolesny sposób sprzeciwiać się moim rozkazom. Mimo iż bardzo chciałam biec moje ciało powoli odmawiało mi posłuszeństwa.
- stój! – Usłyszałam przed sobą męski głos powoli podniosłam wzrok. Moim uszom doszedł dźwięk dzwoneczka.
Na początku dostrzegłam pomalowane na fioletowo paznokcie u nóg, po czym czarne sandały z jakby to ująć białymi getrami na fioletowych spodniach. Zmarszczyłam brwi widząc pojawiającego się kolo niego kolejną osobę.
- Co robimy?- Wyszeptał zerkając na mnie.
- Zastanówmy się najpierw.- Powiedział spokojnie.
Mój wzrok zaczął kierować się coraz wyżej zastanawiając się, kim oni są. Mieli na sobie czarne płaszcze z wyszytymi czerwonymi chmurami w białej obwódce, oraz z kołnierzem sięgającym do podbródka. Wewnętrzna strona płaszcza ma kolor czerwony. Noszą kapelusze ze słomy z małymi dzwoneczkami dzwoniącymi na wietrze. Zmrużyłam oczy słysząc cichutkie dzwoneczki dziwnie to zabrzmi, lecz uspakajały mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Powinniśmy się jej pozbyć.- Zaczął wyższy, lecz nie widziałam jego twarzy zasłaniał ją kapelusz. Zmarszczyłam brwi.
- K…Kim wy jesteście?- Zapytałam, lecz odpowiedziała mi jedynie cisza a ja wpatrywałam się słabo w nich.
Owy niższy mężczyzna wyjął z kieszeni rękę podchodząc do mnie powoli.
- Coś nie tak?- Wyszeptał jego towarzysz.
- Konoha…- wyszeptał dotykając mojego ochraniacza na czole, po czym powoli odsłonił moją twarz.
Chustka powoli upadła na ziemię, ręka owego człowieka powoli opadła wraz z wypuszczeniem powietrza.
- znasz ja?- Ponownie się zapytał podchodząc do niego i położył rękę na jego ramieniu. Spojrzałam się na niebieską dłoń i zmarszczyłam brwi zerkając na pierścień na jego palcu.
- Kim wy jesteście?- Wyszeptałam cofając się od nich zmrużyłam z bólu oczy.
- będą jej szukać.- Powiedział zerkając na mnie nie mogłam powiedzieć nawet jak wyglądał nie widziałam nic.
Cofnął swoją dłoń robiąc kilka kroków w tył i kiwną delikatnie głową.
Zamknęłam oczy czując po chwili potworny ból w okolicy ramienia odskoczyłam zerkając na swoje ranne ramie.
- Nie możemy ryzykować… może wiedzieć coś…
Nie mogłam zostać zaczęłam biec, mimo iż wiedziałam, że nie uda mi się uciec. Czułam na swoim karku ich spojrzenia.
- Zaczekaj!- Usłyszałam za sobą kogoś Mało mnie to obchodziło, który z nich to powiedział. Nie chciałam się zatrzymać musiałam uciec. Tylko dokąd. Gdzie mogłabym się przed nimi ukryć?
Na twarzy poczułam silne uderzenie w twarz upadlam na ziemie szorując kilka metrów po niej podparłam się patrząc się na niego.
- Kim do cholery jesteś!- Krzyknęłam czując kolejne uderzenie.
Nie miałam sił by się bronić. Zamknęłam oczy uderzając ponownie w ziemię kaszląc krwią złapałam się za żebra patrząc się na niego mrużąc oczy.
Powoli wstałam kaszląc a na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Przynajmniej zginę jak na schinobi’ego przystało. Nie zginę z odwodnienia tylko w walce z nieznajomymi.
Poczułam ból zerkając na potężne kopnięcie mogłabym przysiądź, że właśnie moje żebra zostały połamane upadłam na ziemie nie mogąc złapać oddechu.
- Wystarczy idziemy!
- Ale…
- Bez żadnego, ale nie zapominaj o naszej misji.
- Hai- Powiedział oddalając się przekręciłam głowę w kierunku gdzie byli.


Nikogo tam już nie było. Zakaszlałam ciężko zamykając ze zmęczenia oczy. Czułam silne pragnienie silniejsze od bólu, jaki właśnie czułam. Moja ręka zsunęła się delikatnie na piasek a ja leżałam bezwładnie na ziemi.